sobota, 31 grudnia 2016

Rozdział 21 - Bójka , Malfoy i Ślizgoni

Impreza skończyła  się około pierwszej w nocy.  Do tańca zaciągali mnie na przemian to Noel lub Cormac. To było całkiem zabawne, bo gdy kończyła z jednym tańczyć to drugi brał w obroty.
- Walczą  o ciebie dwaj samce alfa. - skomentowała Arachne, poruszając zabawnie brwiami.
- Bardzo zabawne siostrzyczko. - odpowiedziałam.
- Nie podoba mi się to. - mruknął Simon.
* Następny dzień *
Dzisiaj Hanna poprosiła  mnie o pewną przysługę.
- Eloise chciałabym  Cię o coś prosić.
- Pewnie, mów.
- No , bo wiesz  chodzi o Seamusa.
- I o jedzenie? - dopytałam.
- No tak.
- O brokuły. - Nie wiem czemu, ale w tym momencie wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
- No tak o to mi chodziło. - szturchnęła mnie. - Ktoś się do ciebie uśmiecha.
- Co? Gdzie ? - zaczęłam się rozglądać po Wielkiej Sali.
- Przy stole Gryffindoru. Cormac McLaggen. - spojrzałam w wskazaną przez nią stronę. Uśmiechnęłam się do niego lekko , niedaleko obok zauważyłam śmiejącą się Rubi i  wściekłego Noela, dziubającego widelcem w makaron.
Nie rozumiem co ostatnio się dzieje z Noelem ,  chodzi niespokojny, a czasami nawet zamyślony i poddenerwowany. Zakochał się czy co?
Po zjedzeniu posiłku, wyszłam z Wielkiej Sali i zaczęłam iść do pokoju wspólnego Hufflepuffu , po ciepłe ubrania , by potem wyjść na dwór.
Z nudy poszłam na boisko do quidditcha, gdy już tam byłam , zauważyłam że trening mają Gryfoni . Wszyscy już schodzili z mioteł, a dwójka z  nich się kłóciła już na ziemii. Podeszłam bliżej i kogo ujrzałam?  Oczywiście, że Noela i Cormaca.
-  Dwa lata temu, przegrałeś w podobnym zakładzie. Jeden plus dla drużyny Gryfonów , przynajmniej nie kwalifikowałeś się do drużyny ! - wykrzyczał Noel.
- Tak samo jak ty. W tym roku nie grasz przecież w drużynie.
- Coś McLaggen jesteś  niedoinformowany , zastępuję jednego z bliźniaków . Ty  nie grasz , bahanko. - mruknął czarnowłosy (Noel). Przysłuchiwałam się tej  rozmowie i chichotałam , podeszłam bliżej, żeby mnie zauważyli.
- No co chłopaki, quidditch jest dla wszystkich. - powiedziałam, a oni popatrzyli na siebie groźnie.
- Jeśli ktoś potrafi grać to tak owszem. - wspomniał McLaggen.
- Ale żaden z was nie umie tańczyć. - westchnęłam.
- Khan , zakładamy się o to , który z nas zje więcej ślimaków? - zaproponował blondyn.
- Dobra , a nagrodą będzie buziak od swojej wybranki i wieczna chwała mistrza  od naszych przyjaciół  Gryfonów. - powiedział rozbawiony Noel
- Zgoda . - odpowiedział blondyn ,potem uścisnęli sobie dłonie . - Eloise przygotuj się na buziaka. - uśmiechnął się szarmancko.
I odszedł.
- Będziesz musiała sobie wyparzyć buzię  po nim. - roześmiał się Noel.
- Jakoś przeżyję. Po co w ogóle się założyliście? - zaczęliśmy kierować się w stronę zamku.
- O tak dla zabawy i checy.
- I żeby wkurzyć też Umbridge? - zapytałam.
- Oczywiście. Jestem pewny , że McLaggen przegra .
- Ty nie bądź taki pewny.
- Nie pamiętasz jak dwa lata temu McLaggen się z kimś założył, żeby zjeść jaja bahanek i trafił do Skrzydła Szpitalnego . I dlatego nie mógł brać udziału w kwalifikacjach do drużyny Gryfonów. - zaczął się szczerzyć .
- Czemu go tak nie lubisz ?
- Zrobił coś czego nie powinien. - mina mu zrzedła.
- A co takiego?
- Kiedyś się dowiesz.
- A nie mogę teraz ?
- Nie. -  mruknął.
- Typowy Noel:,,nie powiem , bo nie chcę".
- A coś tak się uczepiła tego tematu? Po prostu go nie lubię. Wy Puchoni zawsze drążycie tematy iście przyjacielskie. - wyrzucił na jednym tchu.
- Ulżyło ci czy jeszcze raz mam wysłuchiwać twoich przemyśleń? - zapytałam.
- Ulżyło. Przepraszam, po prostu mam zły humor dzisiaj.
- Zresztą jak zwykle. Noel, co się z Tobą dzieje?
- Nic, po prostu martwię się o moją mamę. - powiedział.
- A co się z nią dzieje ? Co jej się stało?
- Ostatnio mi pisała, że nie jest w najlepszej formie. - spuścił wzrok  i schował dłonie w kieszenie.
- Noel , nie umiesz kłamać.
-  Jak się domyśliłaś ? - zapytał zdumiony.
- Zawsze jak kłamiesz , spuszczasz wzrok i chowasz dłonie w kieszeniach.
- Jak ty mnie dobrze znasz. - uśmiechnął się.
- Wiem w  końcu znamy się od dziecka.
Gdy byliśmy na dziedzińcu przed wejściem do szkoły, podbiegli do nas Caleb i Jenny.
- Gdzie wy byliście ? Szukaliśmy was po całym Hogwarcie. - powiedziała brunetka.
- Nie wyolbrzymiaj Jenny, nie po całym Hogwarcie. - mruknął Caleb.
- Coś się stało? - spytałam.
- Rubi jest w Skrzydle szpitalnym! - krzyknęła Krukonka.
- Co jej się stało? - zapytaliśmy przerażeni razem z Noelem.
- Wystarczą tylko trzy słowa. - wtrącił się Caleb.
- Bójka , Malfoy i Ślizgoni. - westchnęła Jenny.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam moi czytelnicy. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to , nie było tak  długo rozdziału. Rozdział  nieco chaotyczny. Przepraszam, przepraszam nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Z okazji Sylwestra chciałabym Wam życzyć szczęśliwego Nowego Roku. :)
Komentujesz = Motywujesz
Pozdrawiam Queen OF Fog
Za wszystkie błędy , przepraszam.

sobota, 24 grudnia 2016

Święta :)

Witam moi drodzy czytelnicy z okazji świąt chciałabym Wam życzyć miłych , spokojnych chwil spędzonych w gronie najbliższych  , wymarzonych prezentów a co najważniejsze  zdrowia.
Pozdrawiam Queen OF Fog

Taki świąteczny prezent ode mnie , fragment rozdziału 21 :

- Khan , zakładamy się o to , który z nas zje więcej ślimaków? - zaproponował blondyn.
- Dobra , a nagrodą będzie buziak od swojej wybranki i wieczna chwała mistrza  od naszych przyjaciół  Gryfonów. - powiedział rozbawiony Noel
- Zgoda . - odpowiedział blondyn ,potem uścisnęli sobie dłonie . - Eloise przygotuj się na buziaka. - uśmiechnął się szarmancko.
I odszedł.

Mam nadzieję , że uda mi się dodać rozdział jeszcze przed Sylwestrem.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Rozdział 20 - Zaufaj przyjaciołom, a oni zaufają Tobie

Dziewczyny patrzyły na mnie ze zdziwieniem.
- Wiem, że nikomu o tym nie powiecie. Nie mam nawet czego się bać czy wstydzić. Ufam wam.
- My tobie także Noel. - powiedziały wszystkie trzy razem.
- Ja wiem, kto to zrobił . - powiedziałem z poważną miną.
- Co zrobił? Kto? - zadawała pytania Rubi.
- Wiem, kto wydał Potterów . Zrobił to Pettigrew ! To przez niego mój ojciec spędził dwanaście lat w Azkabanie! - zacząłem krzyczeć.
- Możesz trochę jaśniej? - zapytała Jenny.
- Co tu by wyjaśniać! ?
- Noel, uspokój się . Wyjaśnij nam to. - powiedziała histerycznym głosem Eloise.
- Mój ojciec siedział za niewinność w Azkabanie. Noc w którą zginęli Potterowie, Syriusz zjawił się tam, był zrozpaczony i wiedział, że za ich śmiercią stoi Pettigrew, to on był Strażnikiem Tajemnicy.
- Strażnikiem Tajemnicy? Kto  to?  I o co chodzi? - wtrąciła Jenny.
-  Strażnik Tajemnicy to osoba w ktorej duszy została ukryta tajemnica poprzez zaklęcie Fideliusa. Tak było w przypadku Pettigrewa, strażnik może sam zdradzić tajemnicę z własnej woli . I on to zrobił. Czuję się jednocześnie wspaniale i dziwnie. Czy wy wiecie jak to jest odzyskać swojego rodzica?
- Nie nie wiem.  -mruknęła sarkastycznie Eloise. - W moim przypadku nie jest tak wesoło.
- Eloise, o co ci chodzi? - zapytałem.
- Jak moja matka wróciła wszystko zaczęło się zmieniać na gorsze, a a jak twój ojciec wrócił wszystko jest tak idealnie i pięknie!! - wybuchła.
- Zazdrościsz mi?
- Niby czego tu zazdrościć.  Nienawidzę Cię. - wybiegła, zasuwając mocno drzwi od przedziału.
- Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tu się właśnie stało? - zapytała Jenny, podnosząc lekko rękę. .
*Pov Eloise *
Błąkałam się po pociągu. Czułam się źle po tym co powiedziałam Noelowi, powinnam go przeprosić, ale jestem jeszcze na niego zła. Ale teraz tego nie zrobię. Wpadłam na kogoś poprzez moją nieuwagę, a dokładniej na..
- Simon, Arachne co wy tutaj robicie?- zapytałam z nutą złości.
- Szukaliśmy cię. Wiemy, że się pokłóciłaś z Noelem, twoi przyjaciele nam powiedzieli.  - powiedział Simon spod przymrużonych oczu.
- Jak mogłaś się pokłócić z Noelem, przecież on miły, fajny, sympatyczny i ..przystojny- powiedziała z uśmiechem Arachne.
-I przystojny. - powtórzyłam za nią . Nie, ja tego nie powiedziałam, nie. TO JEST TYLKO MÓJ PRZYJACIEL.
- Sama to przyznałaś, siostrzyczko. No co tak stoisz?  Już jesteśmy w Hogwarcie. Idziemy. - powiedziała, ciągnąc nas za rękawy szat.
*Dwa dni później, urodziny Noela *
Tak, dziś trzeci stycznia, urodziny Noela. Nadal mnie unika i nie daje się złapać. Rubi i Jenny wspierają nas oboje. Arachne chciała załatwić mój problem siłą, ale Simon jej przeszkodził. Czytałam książkę w bibliotece, gdy nagle zauważyłam wchodzącego Gryfona. Unikał mojego wzroku i wszedł za regał z książkami o magicznych roślinach, podążyłam za nim. Czytał książkę robiąc przy tym zabawne miny, chyba poczuł na sobie mój wzrok, bo się odwrócił.
- Co tutaj robisz? - zapytał.
- Chciałam cię przeprosić, Noel. - powiedziałam ze skruszoną miną.
- Ostatnio mnie znienawidziłaś.
- A ty mnie unikałeś.
- Dobra, tu masz rację. - odłożył z powrotem książkę na jej miejsce.
- Noel, przepraszam nie chciałam cię urazić, nie chciałam tego powiedzieć, to wszystko przez złość i gniew.Miałeś rację zazdrościłam , że tobie się poukładało w życiu,  a mi nie. - spuściłam wzrok, a po policzkach spłynęły mi łzy.
- Eloise, spójrz na mnie. - uniósł mój podbródek do góry, że nasze oczy się stykały.  - Wiem, że żałujesz. Ja też powinienem cię przeprosić, nie wiedziałem jak ma się u ciebie sytuacja. Przepraszam. Ja przyjmę twoje przeprosiny, jak ty przyjmiesz moje, to jak będzie?
- Zgoda. - przytuliłam go mocno.
- Eloise, udusisz mnie. - zaśmiał się, odciągając mnie od siebie.
- Wszystkiego najlepszego Kłaczku. - powiedziałam ze śmiechem.
- No i znowu Rubi znajdujemy się o nieodpowiedniej porze i czasie. - odezwał się głos za nami.
- Masz rację Jen. Pierwszy raz w życiu się z tobą zgadzam. - mruknęła Rubi. 
Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy wyszczerzone dziewczyny.
- No to co wycieczka do działu ksiąg zakazanych wciąż aktualna? - zapytał czarnowłosy.
- Oj Noel nie umiesz zmieniać tematu. Przeszkodziłyśmy wam? - zadała pytanie rudowłosa.
- Nie. -odpowiedzieliśmy razem.
- To co idziemy do Hogsmeade, w takim razie . - stwierdziła Jenny. - Spotkajmy się  na dziedzińcu przed wejściem do szkoły.
Wyszliśmy z biblioteki i rozdzieliliśmy się. W dormitorium ubrałam się w szalik i czapkę w kolorach domu  a następnie spakowałam do torby prezent  dla Noela.
Wyszłam z pokoju wspólnego i  biegłam jak szalona na dziedziniec. Tam spotkałam Jenny, która  wypytywała mnie o to zdarzenie w bibliotece,na szczęście z kłopotliwych pytań uratowali mnie Rubi i Noel.
- No to ladies, idziemy na piwo kremowe. - powiedział Noel, dając Filchowi pozwolenie. Każda z nas zrobiła to samo.
Hogsmeade w porze zimowej wygląda pięknie, daszki i wszystko wokół pokryte białym puchem.
- No to co, gdzie najpierw idziemy? - zapytał Noel.
- Może ty pójdź do sklepu ze sprzętem do quidditcha, a my zaraz do ciebie dojdziemy? - zaproponowała Rubi.
- Nie wiem co kombinujecie, ale dobra zgadzam się.
Czarnowłosy zostawił nas same, szedł prosto a potem skręcił w lewą uliczkę.
- Dziewczyny, o co chodzi? Dlaczego kazałyście iść Noelowi do tego sklepu. - A okej, zapomniałam, przyjęcie urodzinowe. - A gdzie macie prezenty? Jak mogłam zapomnieć? Co ze mnie za przyjaciółka. W każdej wolnej chwili, gdy byłyśmy w Hogsmeade, namiawiałyśmy Madame Rosmertę na to przyjęcie. Wreszcie miała nas chyba dość i się zgodziła.
- No tak jakby, musimy je dzisiaj odebrać. - stwierdziła zakłopotana Rubi.
- A co dokładniej musimy odebrać? Nie mówiłyście mi, co mu dajecie?
- Zegarek i notatnik dla zapominalskich. - powiedziała dumnie Jenny.
- To może ja pójdę po Noela, a wy pójdziecie po te prezenty. Znając was długo wam to zajmie. - zaproponowałam
- Niech ci będzie Eloise.  - odpowiedziała Rubi.
Zostawiły mnie i sobie poszły, ja więc zatem ruszyłam do sklepu ze sprzętem do quidditcha. Po paru minutach byłam już na miejscu, nie musiałam szukać Noela, stał przy miotłach i nie zwracał uwagi na co się dzieje wokół niego. Mam nadzieję, że Kłaczek ucieszy się z mego prezentu, dostanie ode mnie mały latający model Błyskawicy. Zaszłam go od tyłu i zakryłam mu rękami oczy. 
- No któż to może być. - zastanawiał się roześmiany. - Jenny?
- Nie
- W takim razie Rubi.
- Również nie zgadłeś.
- Hmm...czyli Eloise. - ściągnęłam mu dłonie z oczu, a on odwrócił się i patrzył na mnie z dziwnym uśmiechem i błyskiem w oku.
- Chodźmy. - pociągnęłam go rękę i wyszliśmy ze sklepu.
Czemu on mi się tak przygląda. Ubrudziłam sobie czymś twarz? Nie, na pewno nie.
Szliśmy w milczeniu, po jakimś czasie  byliśmy pod pubem Pod Trzema Miotłami. Gdy weszliśmy było ciemno, po chwili zostało włączone światło i każdy krzyczał : ,,Niespodzianka". Aż mi się przypomniały moje urodziny.
Noel był zdziwiony i nie mógł wydusić z siebie słowa, dopiero jego mama  wyrwała go ze zdziwienia. Wszyscy do niego podchodzili i dawali prezenty. Byli prawie wszyscy Gryfoni, Arachne z Aaronem, Simon ze swoim znajomymi z Ravenclawu, w tłumie dostrzegłam Chloe razem z Calebem i Veronicę z Dylanem i masę innych ludzi. Ja razem z dziewczynami ostatnie podarowałyśmy mu prezent, a Kłaczek podziękował nam i mocno przytulił. 
Właśnie w tym momencie zaszczekał wesoło Łapa*, prezent urodzinowy od jego mamy.
*********************************
Witam moi czytelnicy, tak na wstępie chciałam zaznaczyć, że Łapa* to nie Syriusz jako animag :D. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Jeśli byłyby jakieś błędy to piszcie ;). Powoli zbliża się 3000 wyświetleń, macie pomysły na jakiś bonus :)?
Komentujesz= Motywujesz
Pozdrawiam Queen OF Fog

środa, 19 października 2016

Rozdział 19 - ,, Od teraz jesteś Black"

1 stycznia
Tak jak mówiłam te święta nie należały do wesołych. Jedynie szczęśliwe jest to,  że Arachne jest z Aaronem parą. Bardzo się cieszę z tego powodu . Dostałam wiele wspaniałych prezentów:  Rubi podarowała mi słodycze z Miodowego Królestwa,  od Jenny książkę autorstwa Newtona Skamandera, pt.  ,,Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć "
, od Simona perfumy, a od Arachne plakietkę z napisem : ,,Jeśli chcesz  iść przez życie to tylko z pająkami", a od Noela dostałam coś czego zupełnie się nie spodziewałam, czyli  srebny naszyjnik z zawieszką borsukiem .
Dzisiaj wracamy do Hogwartu, w sumie bardzo się cieszę, przynajmniej nie będę widziała Corinne, która postanowiła jeszcze trochę u nas pobyć. Nie to, że nienawidzę swojej matki, ale po prostu nie potrafię jej wybaczyć. Mówią, że czas leczy rany, ale w naszym przypadku zajmie to wieki.
Powrót do Hogwartu wydawał się dla mnie czymś w rodzaju odpoczynku od problemów, ale z Umbridge nie będzie to możliwe. Jacob nie jedzie z nami razem do Hogwartu, ponieważ jego rodzice postanowili, aby swój obecny rok spędził w Japonii, brunet dał nam jako prezenty mangi, jakieś japońskie komiksy rysunkowe, Simon i Arachne bardzo wciągnęli się w czytanie, ja zdążyłam przeczytać tylko jeden rozdział, ponieważ mój ukochany braciszek ją sobie pożyczył i to była ta w którą się tak wciągnął, że jeszcze mi nie oddał.
Peron 9 i 3 /4 rozbrzmiewał od okrzyków radości i powitań, ludzie się ściskali i śmiali.
W tłumie zauważyłam moich przyjaciół  , podbiegłam do nich i ich uściskałam.
- A z Tobą Noel muszę sobie poważnie porozmawiać. - powiedziałam.
- A  można wiedzieć o czym? - zapytała Jenny .
- Nie, Jenn, przepraszam .
- Jesteś na mnie zła? - Noel spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek.
- O tym sobie pogadamy później. - powiedziałam, wsiadając do pociągu. Moi przyjaciele ruszyli za mną. Miejsce znaleźliśmy na samym końcu, rzeczy położyliśmy na górnych półkach, a obok nich zwierzaki. Usiadłam naprzeciwko Noela, obok mnie usiadła Rubi, a obok niego Jenny.
Podczas jazdy rozmawialiśmy o swoich prezentach i dziękowaliśmy sobie  nawzajem. Rubi wyciągnęła ze swojej podręcznej torby wybuchowe zabawki, które jej podarowałam na święta.
- Ślizgoni przygotujcie się na wybuchową zabawę! - krzyknęła, po czym uśmiechnęła się złośliwie.- Ktoś idzie ze mną? - zapytała Rubi, patrząc na Jenny, która czytała baśnie Bardla Beedle'a .
- Ja pójdę. - powiedziała z chytrym uśmieszkiem  Jenny, kładąc książkę na siedzenie, potem wyszły obie zostawiając nas samych.
- Noel musimy pogadać .
- No już o tym mówiłaś. A o czym?
- O prezencie gwiazdkowym .
- Mhm. Nie rozumiem o co ci chodzi .
- Chodzi o to, że pewnie  się. wy-.koszt-owa-łeś? ! - wyjąkałam. Noel roześmiał się, po chwili przestał.
- Nie wykosztowałem się, no może troszkę. A jesteś na mnie zła?
- Jestem tak trochę, a teraz może wyjaśnisz skąd miałeś naszyjnik i dlaczego mi go dałeś?
- Naszyjnik, właściwie znalazłem w szafce mamy, był zepsuty i go naprawiłem. - zrobiłam zdziwioną, co musiało wyglądać komicznie, bo jego kąciki drgały, jakby powstrzymywał się od śmiechu. - Nie martw się moja  mama o nim wiedziała.
- A co z zawieszką?
- Dokupiłem w Hogsmeade. Borsuk dlatego, że jesteś w Hufflepuffie.
- A dlaczego mi go dałeś?
- Bo .. - nie dokończył, ponieważ do przedziału weszły, można powiedzieć, że wpadły Jenny i Rubi. Śmiały się, trzymając się za brzuchy. - Coś się stało Ślizgonom czy przedawkowałyście słodycze z wózka? - zadałam pytanie z lekkim grymasem na twarzy, chciałam się dowiedzieć co powie Noel, lecz one tak jakby mu przeszkodziły.
- Obie opcje się zgadzają. - odpowiedziała Jenny.
- A co zrobiłyście Ślizgonom?
- Powiedzmy, że zaoszczędziliśmy im wizyty u fryzjera.
- Powiedziałbym, że im współczuję, ale to byłoby kłamstwo. - zaśmiał się brązowooki.  - No opowiadajcie.
- Zafundowałyśmy im mieszankę wybuchową. Zabawki wybuchowe spowodowały, że ich włosy zmieniły kolor .. - powiedziała uradowana Rubi. - dziewczyny przybiły sobie piątkę, po czym usiadły. Nikt się potem już nie odzywał, w połowie drogi, Noel poszedł się przebrać w szatę, każda z nas zrobiła to samo, będąc w łazience. Po dziesięciu minutach wróciłyśmy, a Noel już na nas czekał.
- Dziewczyny, muszę wam o czymś powiedzieć.  - zaczął niepewnie. - Wiem kto jest moim ojcem..
- A kto nim jest? - zapytała Jenny.
- Jest nim Syriusz Black ..
- Czyli od teraz jesteś Black. - stwierdziłam ze zdumieniem.
************************
Hejo, hejo witam po tak długiej przerwie. Spokojnie nie zamierzam zawieszać :). A teraz przyznać się, kto podejrzewał, że Syriusz jest ojcem Noela ;).
Komentujesz =Motywujesz
Pozdrawiam Queen OF Fog

niedziela, 25 września 2016

Rozdział 18 - Opowieści na święta

23 grudzień
Po chwili lekkiego szoku i niedowierzania, którym okazało się , że mamy kuzyna , zanieśliśmy nasze rzeczy na górę. Zaraz potem wróciliśmy na dół i skierowaliśmy się do salonu . Na kanapie siedzieli...
- Babcia Grace, dziadek Felix!- wykrzyknęła Arachne . Co wy tutaj robicie?
- Przyjechaliśmy  z Francji zostaliśmy zaproszeni przez Corinne , Alice wasza ciocia  również tutaj jest , razem ze swoim mężem i synem przyjechali z Japonii. Corinne , chodź tutaj na chwilę !- krzyknęła białowłosa staruszka z szarymi oczami . Z kuchni wyszła czarnowłosa kobieta, która trzymała w ręku różdżkę, lecz w chwili , gdy nas zobaczyła , po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Po paru minutach zbliżyła się do nas i przytuliła. To było dziwne. Ale wtedy coś poczułam, jakby odnalazła coś na co tak długo czekałam.
- Mama?- zapytałam ze zdziwieniem.
- Tak to ja. Jestem i będę przy was zawsze.
- Dobra, koniec przytuleń. Co ty tutaj robisz?
- Chyba czas powiedzieć wam prawdę.
***********************************************************************
- Wszystko zaczyna się w 1978 roku w listopadzie , kiedy byłam w ciąży z wami. - wskazała ręką na Simona i Arachne. Dostałam list od Bena w którym poprosił mnie o pomoc, odmówiłam mu...
- Kim jest Ben? - zapytałam .
- To mój przyjaciel, też Ślizgon. - powiedziała Corinne .
 Następnie na  dwa dni przed waszymi narodzinami .  Moja matka wysłała do mnie wiadomość z prośbą o przybycie do Paryża , a powodem było złe samopoczucie mojego ojca . Potem wróciłam do Londynu, chciałam wziąć was ze sobą, ale moja matka, powiedziała, że małe dzieci  źle znoszą podróż samolotem.
- A sieć Fiuu? - przerwał jej Simon .
- To też bardzo niebezpieczne dla małych dzieci.
- Tak bardzo dbałaś o nasze bezpieczeństwo , że zostawiłaś nas w Paryżu, a potem po nas nie wróciłaś.- mruknęła Arachne.
- Masz rację, źle zrobiłam. Popełniłam błąd, którego teraz żałuję.
W oczach Simona można było ujrzeć mieszaninę złości , jego twarz wyrażała grymas. Arachne schowała twarz w dłonie, a ja po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. Poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach , gdy odwróciłam się zobaczyłam twarz naszego ojca , był smutny .
- Możesz kontynuować. - stwierdził Charlie.
- Po powrocie tutaj , spędziłam tutaj święta i zaszłam w ciążę z Eloise. Po narodzinach Eloise dostałam kolejny list od Bena w którym błagał mnie o pomoc . Zaszantażował mnie ,   że  powie waszemu ojcu ...
- O zdradzie z mugolem - wpadł w jej słowo Charlie.
- Tato , ty o tym wiedziałeś ? - zadała pytanie Arachne.
- Tak wiedziałem.- odpowiedział zachrypniętym głosem.
- Nie wiem , jak wy dziewczyny , ale nie chcę tego dalej słuchać. - Simon podniósł się z kanapy i zaczął się kierować do wyjścia z salonu .
- Zaczekaj, zostań jeszcze chwilę , a potem będziesz mógł iść. - powiedziała Corinne.
Simon po chwili wahania wrócił na swoje miejsce.
- Ile razy zdradziłaś naszego ojca?!- zadał pytanie z nutą złości Simon.
- Tylko raz po porodzie Eloise. Poszłam z Benem do baru i się upiłam i spotkałam jakiegoś mężczyznę mugola i... wyjechałam , aby to ukryć i was ochronić.- Przepraszam was dzieci . Byłam głupia i nie doceniłam tego co miałam.
Nigdy nie widziałam jak Arachne płacze , Simon także się wzruszył , ale nie płakał. Obie tak płakałyśmy, że nasz brat objął nas ramionami.
- Może powiesz nam coś o tym? - zapytałam, odsłaniając rękaw swetra , ukazując znak zwierzętoszeptnej.
Po godzinie  nasza matka wyjaśniła nam , że dar rozmawiania ze zwierzętami jest od elfów, a znak zwierzętoszepstwa pojawia się u osoby w wieku 15 lat. Ten dar pozwala rozmawiać ze zwierzętami wszelkiego rodzaju, podobne było niewielu czarodziejów i czarownic mających ten talent. Z tego co się dowiedziałam jeszcze od Corinne było to , że znak zwierzętoszeptnych to zwierzę , które odzwierciedla charakter tej osoby. Po jej skończonym wykładzie , wyszliśmy z salonu i rozeszliśmy się do swoich pokoi, każdy z nas potrzebował czasu , aby  przemyśleć wszystko co dzisiaj zostało opowiedziane.
Te święta nie będą należały do wesołych. 
********************************************************************************
Hej, i oto jestem . Efekt tego rozdziału jest... troszeczkę dziwny. Ale mam nadzieję , że wam się spodoba ;).
Wena to czasami niemiła przyjaciółka , ale się zaprzyjaźniłyśmy i napisałam rozdział :). Mam nadzieję, że mi wybaczycie , że nie było długo rozdziału. Postaram , aby następny był szybciej.
Komentujesz= Motywujesz :P
Ps. Mogę się pojawiać błędy, ponieważ jeszcze beta nie sprawdziła , jakbyście jakiekolwiek zauważyli to napiszcie w komentarzach.
Pozdrawiam Queen OF Fog



środa, 3 sierpnia 2016

Rozdział 17- Zwierzętoszeptna i różowe szaliczki

Minęły kolejne trzy tygodnie , zbliżały się święta. Błonia i wszystko wokół pokryte było białym puchem. Choinki przyniesione przez Hagrida mieniły się kolorowymi światełkami i bombkami ozdobionymi przez profesora Flitwicka. Wielka Sala była udekorowana wieńcami , a z magicznego sklepienia prószył śnieg. Duchy przechadzały się po zamku i śpiewały kolędy, to wszystko nadawało prawdziwy klimat świąt. Dostałam list od naszego taty zresztą tak samo jak Simon i Arachne w którym pisał , że oprócz babci Olivii i dziadka Bradley'a będziemy mieli niespodziewanych gości . Może byłam naiwna , ale liczyłam, aby jednym z tych gości była nasza matka. Noel był jednocześnie podekscytowany , a zarazem trochę przerażony , ponieważ w te święta jego matka miała mu powiedzieć prawdę o jego ojcu. Myślę , że bał się prawdy.

Odkąd nastał grudzień nauczyciele zaczęli zadawać nam więcej prac domowych. Spotkania Gwardii odbywały się przynajmniej raz w tygodniu. Na spotkaniu przed świętami doskonaliliśmy dotąd poznane zaklęcia i ćwiczyliśmy Rictusemprę. Na początku grudnia był wypad do Hogsmeade , gdzie kupiłam prezenty dla moich przyjaciół i rodziny. Jeden dodatkowy dla Noela, ponieważ ma urodziny na samym początku stycznia. W dzień wyjazdów do domu na święta Umbridge sprawiła nam niemiłą niespodziankę, gdy uczeń wychodził ze szkoły zmieniała jego kolor szalika na różowy , robiła to, bo być może jej się nudziło albo naprawdę  lubiła ten kolor. A na dodatek życzyła Wesołych Świąt z tym jej sztucznym uśmieszkiem, który bardzo bym chciała , zetrzeć z jej twarzy. Gdy doszliśmy stacja Hogsmeade była wypełniona uczniami. Znaleźliśmy wolny przedział, my usiadłyśmy , A Noel i Simon położyli nasze kufry na półkach.  Ja postanowiłam  powiedzieć im o moim darze.
- Chciałabym wam o czymś powiedzieć. - odezwałam się po chwili, a wszystkie spojrzenia były już skierowane na mnie.
- Eloise , masz chłopaka ? Pierwsza ode mnie, nie spodziewałabym się tego po tobie. - zastanawiała się Jenny, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Nie, nie o to chodzi.
- Dowiedziałaś się kim jest osoba z tej karteczki?- spytała Rubi.
- Tak to też , ale o tym później.
- Dojdziesz już do sedna sprawy?- odezwał się Simon.
- Ja... mam...dar rozmawiania ze zwierzętami - powiedziałam , jąkając się.  Jestem zwierzętoszeptną- dodałam.
- Przyznam szczerze zaskoczyłaś nas tą nowiną. - odezwał się po chwili Noel.
- Kiedy się o tym dowiedziałaś ? - zapytała Arachne.
- 28 sierpnia. W dzień moich urodzin.- odpowiedziałam.
-  Dlaczego to tak długo przed nami ukrywałaś?- zadała pytanie Jenny.
- Nie wiem, może po prostu się bałam , że ...
- Że Cię odtrącimy. Nie zrobilibyśmy tego - powiedziała Rubi.
- Przepraszam, zwątpiłam w was.
- Wybaczamy ci . - powiedzieli razem wszyscy.
- A dowiedziałaś się czegoś o swojej mocy?- zapytała szeptem rudowłosa Gryfonka.
 - Nie za bardzo, ale z tego co powiedziała mi pani Pince , muszę mieć pozwolenie od nauczyciela , aby móc wypożyczyć coś z działu ksiąg zakazanych. Żaden nauczyciel  mi pozwolenia nie da bez powodu , a ja nie chce komuś mówić o darze.
- Czyli po świętach mamy nocną wyprawę do działu ksiąg zakazanych. Już się nie mogę doczekać.- odezwał się rozbawiony Noel.
- A czekaj właśnie sobie przypomniałam o tym co mówiłaś wcześniej, kim jest ta osoba z karteczki?- zadała pytanie Jenny.
- McLaggen. Cormac McLaggen. Poprosiłam o pomoc Freda i George'a od nich to wiem.- odpowiedziałam. Zapomniałam wam pokazać tego. To znak zwierzętoszeptnej.- odwinęłam rękaw swetra i wskazałam na prawy nadgarstek na którym znajdował się znak, a  był nim szary wilk, a pod nim klepsydra. Zdziwieni nie wiedzieli co powiedzieć, więc cała droga minęła nam w milczeniu.

Po paru godzinach dojechaliśmy na peron 9 i 3/4. Wzięliśmy rzeczy z przedziału i zaczęliśmy przepychać się do wyjścia , oczywiście uczniowie z klas młodszych pierwsi do drzwi. Gdy wreszcie udało nam się wyjść, daliśmy sobie nawzajem prezenty .
- Chciałbym , abyś mój prezent otworzyła na samym końcu . - szepnął mi na ucho Noel i uścisnął mnie.
 Miałam wrażenie, że jakby uścisk Noela był mocniejszy.Pożegnałam się ze wszystkimi.  Moi przyjaciele szybko wyszli z peronu ze swoimi rodzinami. Arachne podbiegła do Aarona i go przytuliła.
- Chodź Simon, ona później dojdzie. - powiedziałam, ciągnąc go za rękę. Razem podbiegliśmy do taty, a ten od razu nas uścisnął.
- Witajcie moje kochane dzieci , nawet nie wiecie jak ja za wami tęskniłem. - powiedział z uśmiechem. Zaraz , a gdzie Arachne? - Dobra już zauważyłem. Żegna się z jakimś młodzieńcem. - mruknął z przekąsem.
- Nie z młodzieńcem tylko z Aaronem - rzekł rozbawionym zachowaniem taty Simon. Jak na zawołanie Arachne podbiegła do nas i uśmiechnięta wzięła nas za ręce i pociągnęła nas przez przejście. Doszliśmy do samochodu , wsadziliśmy kufry do bagażnika, a klatki ze zwierzętami  na tylne siedzenia obok mnie. Po 15 minutach jazdy dotarliśmy do domu. W drzwiach powitał nas brunet z czarnymi oczami.
- Witaj Jacob.- odezwał się tata. Już przyjechaliście z Japonii?
- Ohayo* wujku Charlie. Ohayo kuzyni .Pewnie, jakieś pół godziny tu jesteśmy. - powiedział  brunet.
Czekaj , czekaj czy on powiedział kuzyni?! To jest nasz kuzyn?

*Ohayo(jap.)- Cześć
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej , witam po tak długim czasie. Przepraszam , że mnie tak długo nie było, połowa lipca i nie miałam weny , a koniec lipca  był pogrzeb mojego dziadka. Mam nadzieję , że mnie zrozumiecie i że rozdział wam się podoba  :). PS. O znaku dowiecie się w następnym rozdziale ;).
Komentujesz= Motywujesz :P
Pozdrawiam Queen OF Fog

sobota, 2 lipca 2016

Rozdział 16 - Khan, Malfoy i korki z zielarstwa, czyli jak zrozumieć chłopaków.

Minęły 3 tygodnie od zaatakowania przez śmierciożerców. Mało osób było poszkodowanych, no oczywiście oprócz Mii.  Tonks powiadomiła nas abyśmy nikomu nie mówili o tym ataku. 
Z drzemki  obudziło mnie dziobanie w plecy, które było bolesne.
- Silas, co znowu? - powiedziałam sennym głosem.
- Masz gościa . - wskazał głową na drzwi.
- A kogo?
- Sama zobacz. - wstałam z łóżka i ujrzałam mego gościa.
- Cześć Arachne .
- Cześć Eloise. Ktoś na ciebie czeka w pokoju wspólnym. 
Wyszłyśmy z dormitorium, a w salonie siedział brunet o brązowych oczach .
- Cześć.
-  Cześć.
-  Arachne, zostawisz nas samych?
- Pewnie, ale jakby co będę w  dormitorium. Wyszła z uśmiechem.
- Czemu tu przyszedłeś? - usiadłam obok niego.
- A to, że tęskniłem się liczy?
- Po przemyśleniu faktów to  nie  .
- Nie mam więcej argumentów - przyłożył dłonie do piersi.Mogę cię prosić o przysługę? - zapytał po chwili.
- Zależy o co chodzi?
- O korepetycje z zielarstwa, ale dla Noela .
- Pewnie zrobię to, tylko dlatego aby zdał SUM-y . No i oczywiście, bo jest moim przyjacielem. A co z tobą?
- Mam korepetycje z Chloe . - zaśmiał się i poruszył zabawnie brwiami.
- No, no to pięknie masz kolego. Wielu chłopaków stara się o spotkanie z nią, więc jesteś jednym z tych szczęśliwców.
Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo przez tunel do pokoju wspólnego przedostała się Chloe. Dziewczyna była kapitanem drużyny quidditcha Puchonów, grała na pozycji szukającego. Blondynka podeszła do nas i się uśmiechnęła. Caleb jest Gryfonem i razem z Chloe mają po 17 lat.
- Cześć wam! O czym rozmawiacie?
- Cześć- odpowiedzieliśmy razem.
- Właśnie rozmawialiśmy o... - zaczął Caleb.
- O tym, że Caleb się cieszy z lekcji zielarstwa z tobą. - dokończyłam za niego, brunet spiorunował mnie wzrokiem, a ja tylko wzruszyłam ramionami z uśmiechem.
- Ja też się cieszę. Jest bardzo pilnym uczniem. Za 10 minut jest nasza lekcja, więc idź teraz po podręcznik. A ja poczekam tutaj z Eloise.
Caleb wyszedł z pokoju wspólnego Puchonów, a my rozmawiałyśmy o Umbridge i ministerstwie  magii .
Po chwili wrócił Caleb i razem z Chloe wyszli .  Omiotłam wzrokiem pokój wspólny, żadnych puchonów . Gdzie oni są? Postanowiłam poszukać Noela, nie  zwlekając przeszłam szybko przez tunel.
Byłam blisko  portretu Grubej Damy, gdy  spotkałam  Draco Malfoy'a.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy- powiedział.
- No proszę właśnie mnie. Moje myśli wołały odpuść  cioto, odejdź, albo to się źle skończy.
-Nie powiem, ale  cieszę się gdy Cię widzę.
- Ja się nie cieszę jakoś. A ty co tu robisz, zgubiłeś drogę do dormitorium?
- Nie twoja sprawa, głupia Puchonko.
- Nie obrażaj mnie.
- Samo to, że chodzisz do Hufflepuffu jest obrazą. - powiedział ze złośliwym  uśmiechem. 
- Zamknij się Malfoy ! Hufflepuff zaznacza dobre wartości w człowieku.
- Ha, tylko życzliwość,  dobroć i uśmiech co one  ci dadzą w życiu. Czy wiesz dla kogo, stworzono dom Hufflepuff? Dla niedojd takich jak ty. Każdy dom się czymś odznacza na przykład Krukoni to straszni kujoni, Gryfoni to bezmyślni odważni idioci , a Ślizgoni to idealni czarodzieje, którzy są wybitnie utalentowani, nie ma u nas żadnych szlam. Jesteśmy elitą, a wy Puchoni jesteście do... - nie zdążył dokończyć, mu przywaliłam prosto w nos, poleciała mu krew i uciekł
Nawet nie wiedziałam, że mam tyle siły. A mówią, że puchoni nie są agresywni. Dobrze mu tak. Ma to na co zasłużył.
- Idiota. - mruknęłam. Nagle ktoś do mnie podszedł od tyłu.
- Eloise  !- wykrzyknął Noel .
- Ty..ty to ..widziałeś?- zapytałam, jąkając się .
- Pewnie i jestem z ciebie dumny-powiedział i poklepał mnie po ramieniu.  Sam chętnie, bym mu przyłożył. Za co dostał od ciebie?
- Obrażał Puchonów i mój dom Hufflepuff. Wkurzyłam się no i go uderzyłam. A ty za co chciałbyś mu przyłożyć?
- Za to, że całował się z moją dziewczyną .. poprawka teraz już z byłą i pewnie znalazło by się pewnie więcej powodów.
- Skąd w ogóle o tym wiesz?
- Śledziłem ją tydzień temu  , jak wychodziła z dormitorium po 23 i   zobaczyłem ją z Malfoy'em jak się całowali.  Zerwałem z nią. Usiedliśmy na schodach przy potrecie, dużo osób musiało nas omijać.
- Współczuję. - odezwałam się po chwili.
- Nie ma czego. Idziemy na korki? - podniósł się ze schodów i podał mi rękę, by pomóc mi wstać.
- Pewnie, a wziąłeś podręcznik do zielarstwa?
- Tak. - powiedział ,wyszliśmy z zamku i skierowaliśmy się w stronę cieplarni.
Gdy weszliśmy do cieplarni numer 4 ujrzeliśmy rośliny.
- Kwaitojad, mandragora, svantec, delitsa. - wymieniałam. Zastanawiałam się, aby w przyszłości zostać uzdrowicielem, tylko muszę się podszkolić z eliksirów.
- Czekaj, czekaj za dużo tego. A tak poza tym czym jest svantec i delitsa?  
- Svantec to takie małe miniaturowe drzewko, którego liście zabarwiają się pod wpływem ciepła. Ma bardzo dużo właściwości, np. z jego liści wytwarza się substancje podobną do kleju, która wszystko skleja. Jest właśnie tutaj- wskazałam ręką na małe drzewko, które stało w pobliżu czarnowłosego. Zapomniałam dodać, że także właściwości lecznicze, jest bardzo dobry na różne ukąszenia .
- A delitsa? - zapytał.
- Otwórz podręcznik na stronie 88 tam jest o niej napisane.
- Delitsa to  bardzo rzadki kwiat, który  spotykany jest w Szkocji. Jest bardzo niebezpieczny, ponieważ jego piękny zapach przywabia zakochanych chłopców.- skończył czytać. Serio?
-  Tak tylko zapomnieli dodać, że z jego płatków, wytwarza się eliksir miłosny.
-  Żartujesz? - roześmiał się .
- Nie to całkowita prawda.
- Czekaj, czekaj jest jeszcze kwaitojad. Wymieniałaś go przecież.
-  Tak a czy ty w ogóle wiesz jak on wygląda?
- Tak , wiem . - powiedział z dumą.
- No to pokaż mi go.
- Znajduje się tam . - wskazał ręką na roślinę z głową podobną do tygrysa, która miała przyczepione po boku płetwy.
- Bardzo dobrze, a teraz wymień jego właściwości.
- Nie wiem. - zamyslił się.
- Kwaitojad to roślina żarłoczna. Jej jad jest w stanie uśmiercić każde żywe stworzenie, a z jej płetw pobiera się soki, którymi można wyleczyć z każdej choroby. To tak dla przypomnienia. Zapisałeś to wszystko co mówiłam?
- Oczywiście.
- A teraz wracamy, bo robi się ciemno. - wyszliśmy ze szklarni i skierowaliśmy się w stronę  zamku.  Na niebie świecił już księżyc. Ile czasu mogła zająć nam ta lekcja ?
- Z kim masz pozostałe korki? - zapytałam.
-  Zaklęcia mam z Jenny, z Simonem mam  transmutacje, z  Rubi i Evanem Opiekę nad magicznymi stworzeniami, a obronę przed czarną magią mam z Dylanem i Verą.
-  Ale przecież dobrze sobie radzisz z tego przedmiotu.
- Wiem, ale uczą mnie bardzo przydatnych zaklęć.
- Historię magii z Ryanem i Nellie. Eliksiry raz z Arachne, a raz z Aaronem.
- Masz całkiem dobrze.
- No i oczywiście moje ulubione zielarstwo z Tobą.
- Nie żartuj.
- No, ale ja mówię na serio.
Gdy weszliśmy do zamku rozdzieliliśmy się, Noel poszedł do pokoju Gryffindoru, a ja poszłam jeszcze do biblioteki zapytać się pani Pince o pewną książkę o moim darze , lecz bibliotekarka spojrzała na mnie surowo i powiedziała , że muszę mieć pozwolenie nauczyciela , aby wypożyczyć tą książkę z działu ksiąg zakazanych. Zrezygnowana poszłam do swojego dormitorium gdzie na szafce nocnej zobaczyłam karteczkę  z napisem Dobranoc . Pod spodem były były literki C.M.
*************************************
Witam,  żyję i przybywam z nowym  rozdziałem :). Na dole są zdjęcia Caleba i Chloe. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba;).
Komentujesz =Motywujesz
Pozdrawiam :P
Queen OF Fog

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Bonus na 2000 wyświetleń- Hogwart i Smoki

* 1 września 1993 r *
Wstała obudzona budzikiem, przetarła zaspane oczy, spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę 10:20 , szybko ogarnęła się w łazience i zeszła na dół . Z kuchni dobiegał hałas tłuczonego szkła, weszła do pomieszczenia, gdzie jej tata Charlie sprzątał stłuczoną szklankę. Uśmiechnął się na widok córki, wstał wyrzucił szkło i postawił na stole miskę, płatki i ciepłe mleko. Przyrządziła posiłek, a jej tata pobiegł na górę się ubrać. Po zjedzeniu, również pobiegła na górę weszła do pokoju i skończyła pakować kufer, wzięła klatkę Silasa w dłoń i zeszła na dół.
- Tato chodź już, bo nie zdążymy. Już  jest 10 :40 . Co tam robisz 20 minut? - krzyknęła.
- Już schodzę. A wzięłaś kufer?
- Nie, wzięłam tylko klatkę z Silasem.
Tata zszedł na dół z grymasem bólu na twarzy.
- Coś się stało tato?
- Przez przypadek położyłem sobie kufer na stopie. - powiedział, biorąc kluczyki z haczyka i kierując się w stronę wyjścia, poszła za nim , a on zamknął za nimi drzwi. Otworzył bagażnik, wsadził kufer i go zamknął. Tymczasem brunetka wsiadła do samochodu i czekała na ojca, po chwili wsiadł i odpalił samochód. Na King Cross dotarli za pięć jedenasta, szybko przytuliła tatę, wzięła od niego kufer i weszła do Hogwart Expressu. W pociągu znalazła swoich przyjaciół: Jenny, Noela i Rubi. Z Rubi i Noelem znała się od dzieciństwa, ponieważ ich rodzice przyjeżdżali i rozmawiali, a dzieci się bawiły. A z Jenny zaprzyjaźnili się właśnie w pociągu do Hogwartu pierwszego roku. Weszła do przedziału i usiadła obok niebieskookiej Jenny.
-  Czytaliście  proroka codziennego? - zapytał brunet, prostując nogi.
- Ja  czytałam i tata ostrzegał mnie, cytuję go :" Eloise bądź ostrożna, nie  chodź wieczorem po dworze i powiedz swoim przyjaciołom, żeby także uważali".
- W mugolskiej telewizji o tym mówili, podobno to bardzo groźny przestępca, który zwiał z więzienia. Oczywiście rodzice od razu jak o tym usłyszeli, zaczęli patrzeć w okno i czekali, jakby miał przechodzić drogą w Green Hollis. - powiedziała Jenny.
- Będziemy mieli gości w Hogwarcie. - mruknęła rudowłosa.
- Kogo i skąd o tym wiesz? - zapytał Noel.
- Słyszałam to przechodząc po stacji.
- A kim oni będą ci goście? - zapytała Eloise.
- To będą... - zaczęła Rubi, lecz nie skończyła, bo pociąg się zatrzymał, a okna zaczął pokrywać szron, chociaż był wrzesień. W przedziale zrobiło się ciemno i zimno. Nagle otworzyły się drzwi a do środka weszła, a raczej sunęła się postać w kapturze, nie było widać jej twarzy, wyciągnęła swoją kościstą rękę w kierunku Eloise . Brunetka wzdrygnęła się i nie mogła się ruszyć podobnie jak reszta. Po chwili dementorzy wyszli, a Eloise odetchnęła z ulgą.
-  Czułam się jakbym miała zaraz umrzeć, ale jestem na to zbyt młoda  - jęknęła Jenny.
- Takie jędze jak ty żyją długo. - powiedziała Rubi ze złośliwym uśmieszkiem.
- Uważasz, że jestem jędzą?! - oburzyła się Jenny.
- Oczywiście, że tak.
- Zakończcie tą  głupią dyskusję! - krzyknął rozgniewany Noel.
- Całkowicie się z nim zgadzam. - powiedziała Eloise.
1994 r  Pierwsze zadanie Turnieju Trójmagicznego-Smoki.
Nadszedł 24 listopada dzień na który prawie każdy czekał. Czwórka przyjaciół szła właśnie na błonia tam gdzie miało się odbyć pierwsze zadanie Turnieju Trójmagicznego. A za nimi podążali reszta uczniów w tym ślizgoni .
- Z drogi frajerzy mamy ważną misję.-powiedziała Rubi, popychając uczniów, którzy szli przed nimi.
- Wy macie misję? Chyba chodzi wam o to, aby zająć najlepsze miejsca. - prychnął pogardliwie Malfoy.
- Zamknij się Malfoy, ciebie o zdanie nikt nie prosił. - odpowiedziała rudowłosa, popychając blondyna w krzaki.
- Jeszcze tego pożałujesz Dragon! - warknął.
- Gadaj zdrów Malfoy. - opowiedziała  z udawanym  uśmiechem Rubi.
Nie zwracając  uwagi na obelgi i  przezwiska Malfoy'a , przyjaciele dotarli na błonia, gdzie stał rozstawiony jeden wielki czerwony namiot, a pośrodku placu znajdowały się cztery smoki.
- Twoja rodzina Rubi. - powiedziała i wskazała ręką Jenny.
- Jestem z niej bardzo dumna, tylko szkoda, że Cię nie zaatakowali, wtedy byś nic nie mówiła.
- Mam nawet dla Ciebie przezwisko.- odezwał się Noel.
- Jakie?
- Smoczuś .
- Jest całkiem okej , ale przyznam nie  postarałeś  się Khan. - powiedziała Eloise.
- I kto to mówi.
- Coś sugerujesz?
- O nie znów się zaczyna, lepiej być cicho . - szepnęła Jenny.
- Sugeruję, że jesteś mało kreatywna. Nie to co ja . - brunet spojrzał na nią ze uśmiechem
- Udowodnię ci, że jestem. Wymyślę ksywki dla nas wszystkich.
- Proszę bardzo! Już się nie mogę doczekać .
- Rubi pozostaje Smoczusiem ..
- A w ogóle ktoś mnie spytał o zdanie. - powiedziała wskazana wyżej.
- Nie! - powiedzieli razem wszyscy troje.
- Jenny zostanie Dżemikiem, a ty Noel będziesz Kłakiem.
- Całkiem zabawne- roześmiał się brunet.
- A ja zostanę Puszkiem.
- Idealnie do Ciebie pasuje, masz bardzo puszyste włosy. - stwierdził Dżemik.
- Nie chce wam przerywać jakże interesującej wymiany zdań, ale nie zauważyliście, że dwoje uczestników zdobyli już złote jajo. - powiedziała Hermiona, siedząca rząd wyżej nad nimi.
- Yyyyy.- zaczęła czwórka, lecz nic nie zdążyła dodać, bo wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
* Październik, 1995 r Pokój wspólny Puchonów.
- Przyznam szczerze nie wiedziałem, że moja młodsza siostra była, aż taka kreatywna. - powiedział Simon z rozbawieniem.
- Nadal jest, a nie była idioto. - powiedziała Arachne i dała mu kuksańca w bok.
- Właśnie sobie teraz przypomniałem, że Rubi mi wisi 5 galeonów za słodycze. - odezwał się Noel.
- Nie przypominam sobie, żebym wisiała Ci 5 galeonów. Za jakie słodycze? - zapytała Rubi.
- Za eksplodujące cukierki.
-A  przypomniałam sobie . Oddam Ci w najbliższym czasie.
- Dżemik, Puszek , co wy takie ciche? - spytał Simon .
- Zamyśliłyśmy się. -powiedziały razem.
- A o czym myślałyście?
- Wspominałyśmy dawne czasy...- zaczęła Jenny.
- Gdy waszej dwójki jeszcze tu nie było. - dokończyła Eloise.
************************************
Witam, witam dawno nic nie dodałam. Ale jestem z bonusem, rozdział 16 niedługo ;). Mam nadzieję, że bonus wam się podoba :).
Komentujesz = Motywujesz :P
Pozdrawiam
Queen OF Fog

piątek, 27 maja 2016

Rozdział 15 - Kłótnia, wyjec i śmierciożercy - czyli dzień z życia Gryfona

Obudził mnie wrzask, wstałem i przetarłem swoje zaspane oczy i zobaczyłem Mię, która krzyczała i przeklinała pająka.
- Co ty tu robisz? - zapytałem, przebierając się z góry piżamy na koszulkę .
- Oj, przyszłam cię obudzić. - zrobiła słodkie oczy.
- Bardzo fajnie, mnie obudziłaś. - mruknąłem.
- Naprawdę?
- Nie.
- Ale , Noelku mój kochany, dopiero wstałeś. . Pewnie  jesteś głodny, a teraz jest lunch. Idziesz?
-  Nie teraz. Mia, proszę cię wyjdź.
- Ale dlaczego?
- Muszę się ubrać, a ty mi przeszkadzasz.
- No dobrze , już dobrze spotkamy się na lunchu. Pa. -wyszła z uśmiechem. Wszedłem do łazienki i szybko dokończyłem ubieranie. Wyszedłem z pośpiechem z pokoju wspólnego Gryfonów. Trochę czasu minęło nim dotarłem do Wielkiej Sali. Wszedłem i usiadłem obok Rubi.
- Siema . - powiedziała  , jedząc tosta.
- Siema. - odpowiedziałem, biorąc kanapkę. Czemu tak mało jest osób?
- Dużo osób, przyszło koło 11 i zjadło lunch  , a ty pewnie dopiero wstałeś i przyszłeś..
- Zgadza się.
- Co ty robiłeś w nocy? - zapytała z uniesioną brwią.
- Pisałem esej z transmutacji.
- Jesteś idiotą. Dzisiaj jest niedziela.
-  Nie jestem idiotą. Wiem że, niedziela, jednak  wolałem mieć na zapas.
Chciałem coś jeszcze dodać, lecz zaczęła się kłótnia Erniego i Susan.
-JAK MOGŁAŚ SUSAN?
- TO SIĘ STAŁO PRZEZ PRZYPADEK.
SOWA SIĘ POMYLIŁA.
- HELIA SIĘ NIGDY NIE MYLI. MUSIAŁAŚ CZYTAĆ TREŚĆ!
-  NIE CHCIAŁAM,  A POZA TYM PRZEPRASZAŁAM CIĘ!
- TO NIE WYSTARCZY. NAPRAWDĘ SUSAN NIE WIEDZIAŁEM, ŻE JESTEŚ TAKA CIEKAWSKA. JA BYM NIGDY NIE PRZECZYTAŁ TWOJEGO LISTU
- KIEDYŚ PRZECZYTAŁEŚ. I NIE ZARZUCAJ, ŻE BYŚ NIE PRZECZYTAŁ.
- TO BYŁA TRZECIA KLASA SUSAN, A TERAZ JEST PIĄTA I SPRAWY SĄ POWAŻNIEJSZE .
- TAMTE TEŻ BYŁY POWAŻNE.
- TAK ZMARŁY CHOMIK. WIELCE WAŻNA RZECZ.
- PRZESADZIŁEŚ ERNIE.
- SUSAN, PRZEPRASZAM ! BYŁEM ZŁY. SUSAN !- krzyczał , lecz rudowłosa wybiegła z sali, nie oglądając. Blondyn stał nie wiedząc co robić.
- Biegnij za nią frajerze!- wykrzyknąłem. Blondyn wyrwany z osłupienia, wybiegł z sali tak szybko, że o mało nie wpadł na drzwi. Gdy każdy już zapominał o kłótni, przyleciały sowy, Demeter zrzuciła mi list na głowę i odleciała. Za to smok Rubi- Kuku niósł w swojej paszczy wyjca. Rudowłosa próbowała gdzieś go wyrzucić, do picia lub do jedzenia, lecz bez skutku.
- RUBI. JAK MOGŁAŚ POBIĆ SWOJEGO KOLEGĘ, JESTEŚ W SZKOLE MAGII, A RZUCASZ SIĘ NA NIEGO Z PIĘŚCIAMI. ROZUMIAŁBYM GDYBYŚ , CELOWAŁA W NIEGO ZAKLĘCIEM. MASZ MÓJ CHARAKTER. POWINNAŚ SIĘ ZACHOWYWAĆ JAK NORMALNA DZIEWCZYNA. W DOMU BĘDZIESZ MIAŁA SZLABAN. - W tym momencie list spłonął.
- Jesteś nienormalną dziewczyną. - stwierdziłem.
- Ja jestem nienormalną dziewczyną,  a ty jesteś idiotą. Od kogo dostałeś list?
Otworzyłem list,  przeczytałem treść i  uśmiechnąłem się.
- Od mojej mamy.-odpowiedziałem
- To miłe. - odezwał się głos za naszymi plecami. Po chwili zrozumiałem, że zrobiło się jej smutno.  Odwróciliśmy się a za nami stała Eloise.  Usiadła pomiędzy mną a Rubi.
- A pogodziłaś się z Zachariaszem? Jakby co to , znów mu dołożymy.- powiedziałem, zmieniając temat.
- Jest ok, pogodziliśmy się . Ale nie musiałeś zmieniać tematu.
- Noel , znamy Cię 4 lata ,więc wiemy, że zrobiłeś to specjalnie. - powiedziała ruda.
- Nie dacie się przechytrzyć.
- Wiemy, wiemy. - powiedziały razem.
- Co napisała twoja mama?- zapytała szarooka,
- Ah takie , mamine rady i pytanie o samopoczucie . Wiesz jakie.. Teraz poczułem jakie głupstwo palnąłem.
 - Nie wiem jakie , Noel . Jedynie czasami babcia Olivia i dziadek Bradley, napiszą, a tata pisze co dwa dni.
- Eloise , przepraszam. Nie pomyślałem co mówię.
- Spokojnie, już rozumiem . A widzieliście Hermionę?
- Pewnie jest w pokoju wspólnym- odpowiedziała Rubi. A czemu jej szukasz?
- Ma mi przekazać galeona.
- Wygrałaś z nią jakiś zakład , czy coś innego?
- Nie chodzi o zakład , tylko no wiecie.. o GD
- A no już zrozumieliśmy- powiedzieliśmy razem.
- Idziemy ? - zapytała brunetka.
Wyszliśmy z Wielkiej Sali, lecz Smoczuś powiedział, że poczeka na nas przy jeziorze. Szliśmy przez schody, zawiłe korytarze i już niedługo byliśmy na siódmym piętrze , niedaleko obok pokoju wspólnego.
- Eloise , czy podoba Ci się jakiś chłopak ? - zapytałem z ciekawości
- A czemu pytasz?
- No tak po prostu z ciekawości. - wzruszyłem ramionami.
- Jest pewien chłopak , który się mi podoba.
- A mogę wiedzieć , kto jest?
- Zastanawiasz się , czy masz u mnie szansę?
- Oczywiście , że nie . Ja mam dziewczynę . - zaprzeczałem.
- No ok, ale wiedz ,że w przyszłości masz małe szanse. - roześmiała się.
- Dzięki za powiadomienie mnie .
- Nie ma za co.    
- Noel , ja chcę być wobec Ciebie szczera i muszę ci coś powiedzieć.
- Zaczynaj.
- Noel , razem z dziewczynami sądzimy, że Mia Cię okłamuje.
- Masz jakieś dowody na to ? - zapytałem podejrzliwie.
- Razem z Rubi , Jenny i Arachne śledziłyśmy ją w nocy.
- Kiedy?
- Przedwczoraj i ona spotkała się z pewnym chłopakiem i oni się przytulali.
- Dlaczego miałbym Ci uwierzyć? Skąd mogę wiedzieć , że nie kłamiesz?
- Nie dziwię się tobie, że się o to pytasz. Wiesz , że jej nie lubimy, ale nigdy nie kłamałabym Tobie w żywe oczy. Jesteś naszym przyjacielem i zrobiłyśmy to dla ciebie.
- Przy pierwszym zdaniu , Ci uwierzyłem.
- Dotarliśmy - odrzekła.
  -Nawet nie zauważyłem .
- Nie ma hasła, nie ma przejścia.- oznajmiła wyniośle Gruba Dama.
- Mimbulus mimbletonia!- powiedziałem, a portret odsłonił w pełni okazały pokoju wspólny Gryffindoru.
Na sofie obok  kominka zauważyliśmy Hermionę czytającą książkę. Podeszliśmy szybko , a ona zamknęła książkę .
- Cześć wam! - zawołała radośnie.
- Cześć! - odpowiedzieliśmy razem.
- Co ty robicie?
- Ja przyszłam po galeona , a on mi tylko towarzyszył  - powiedziała Eloise i wskazała na mnie.
- No dobrze, poczekajcie tu sekundkę. Zaraz wrócę. - wstała i szybkim krokiem weszła na schody prowadzące  do dormitorium dziewcząt. Po 5 minutach wróciła , podała Eloise galeona do ręki i usiadła z powrotem na sofie.
- Dzięki . Słyszałam od innych ,że ta moneta aktualizuje czas spotkania GD, to prawda?
- Prawda ,rzucone jest na nią zaklęcie Proteusza. A teraz wrócę do lektury. Cześć.
- Cześć. - odpowiedzieliśmy i szybko wyszliśmy . Zaczęliśmy kierować się na błonia. Gdy byliśmy już na dworze , wiał silny wiatr i  było zimno , szliśmy a pod naszymi stopami szeleściły liście. Z daleka zauważyliśmy dwie osoby siedzące koło jeziora. Szybko się zbliżyliśmy, a Rubi popatrzyła na nas z wyrzutem.
- Dłużej nie mogliście iść . Zmarzłyśmy tutaj razem z Jenny.
- Mogliśmy przyjść, wcześniej , ale były powody , że przyszliśmy dopiero teraz.
- Co wy robiliście ? - zapytała Jenny z dziwnym uśmieszkiem.
- Uciekaliśmy przed Filchem. - skłamała Eloise.
Już chciały się odezwać , lecz z oddali było słychać wrzaski i krzyki. Zauważyłem blond włosy Mii , która walczyła z dwoma śmierciożercami. Rozglądałem się nadal i widziałem jak Eloise walczyła z niskim śmierciożercą, Rubi zapewne zaatakował Mike , a Jenny dzielnie rzucała zaklęcia i robiła uniki. Sam walczyłem z zakapturzoną postacią , której twarzy nie było widać, słyszałem jej cichy śmiech. Rzuciła we mnie zaklęciem, gdy na chwilę się odwróciłem, by zobaczyć co się dzieje z Mią. Nagle pojawili się członkowie Zakonu Feniksa. Był profesor Moody, jakaś różowo włosa  kobieta , Lupin i mężczyzna z długim , brązowymi włosami . Śmierciożerca z którym walczyłem jeszcze raz rzucił zaklęcie , gdy już wstałem, lecz osłonił mnie właśnie ten mężczyzna. Śmierciożercy zniknęli szybko , tak samo jak się pojawili.
- Dziękuję panu. -uśmiechnąłem się i podałem mu rękę, aby pomóc mu wstać.
- Przestań , chłopcze przez tego pana czuję się starszy. - roześmiał się , a ja razem z nim.
- Dobrze , więc jak się nazywasz?
- Nazywam się Syriusz.
- Me imię to Noel - podałem mu rękę , a on ją uścisnął.
- Noel... - wyszeptał.
- No tak . Syriuszu , czy wszystko w porządku?
- Tak jest dobrze. - powiedział, dał znak ręką członkom, a oni zniknęli z uśmiechami.
Członkowie Zakonu Feniksa z czegoś się ucieszyli. Jestem ciekaw tylko z czego ?

*********************************************************************************
Witam , witam po tak długim czasie. Jestem , żyję i melduję się gotowa z rozdziałem :). Iście gryfoński z domieszką krukonki i puchonki. Mam nadzieję , że wam się podoba .
Ps. Określenia szarooka i brunetka odnoszą się do Eloise. ;)
Komentujesz = motywujesz :P
Pozdrawiam Queen OF Fog


niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 14 - Zemsta przyjaciół

Niedziela , dzień po meczu quidditcha
Obudziłam się, oślepiona blaskiem słońca. Wstał już nowy dzień. Obok mnie po mojej lewej stronie leżał czarnowłosy chłopak.
- Hej Harry! - zawołałam. Jak się czujesz?
- Hej Eloise.  Całkiem dobrze. A ty  jeszcze tutaj? 
-  Zamierzałam niedługo iść. A ty co tutaj robisz?
- Odpoczywam po meczu.
- A nie mogłeś odpoczywać w swoim dormitorium? Nie to, że mam coś do ciebie.
- Spokojnie, rozumiem.-roześmiał się. Odpoczywam tutaj,  ponieważ dostałem w kręgosłup tłuczkiem.
- Niefajnie.
- Niefajnie.-powtórzył
- A od kogo dostałeś?
- Od Crabbe'a.
- Dobra, pogadaliśmy, ale ja muszę się zbierać.
- Dlaczego?
- Cho patrzy.- wskazałam dyskretnie palcem.
- Być może jutro jest spotkanie GD. Postarasz się innym przekazać.
- Dobrze, postaram się , a ty mi tu  zdrowiej. Ale czekaj, jak to spotkanie będzie jutro, przecież ty będziesz w szpitalu.
- Ale być może  jutro rano mnie wypuszczą. Lekko dostałem tym tłuczkiem, ale na początku mnie bolało, ale już przechodzi. Zresztą poczujesz na monecie. - uśmiechnął się.
- Jakiej monecie?
- A no tak zapomniałem. - pacnął się ręką w czoło. Chyba zbyt mocno. Ała!
-  Harry, uważaj na siebie. Bo jeszcze będziesz bardziej poszkodowany.
- Dobrze, dobrze. A wracając do tematu monety, Hermiona ci nie przekazała. No tak,  przecież byłaś w szpitalu. Zgłosisz się do niej?
-  Zgłoszę. A teraz się żegnam, pa . - lekko go uścisnęłam i wyszłam. Przechodząc poczułam na sobie nieprzyjazne spojrzenie Cho.
W drodze do pokoju wspólnego Puchonów, spotkałam Rubi, Noela, Jenny i moje rodzeństwo.
- A co wy wszyscy tacy szczęśliwi? Czy jest coś o czym nie wiem? - zapytałam z uniesioną brwią.
- Tak jest pewne wydarzenie, o którym nie wiesz i to stało się dzisiaj  - powiedziała Rubi.
- No powiedzcie, co zbroiliście.
- Zaatakowaliśmy Zachariasza- powiedział szybko Simon, Arachne mu dała kuksańca w bok- Mieliśmy to inaczej sformułować- szepnęła.
- No było ostro, ale jakoś udało mi się odciągnąć Smoczusia. - dodał Noel.
- Ej, broniłam honoru przyjaciółki. - powiedziała rudowłosa, patrząc na niego ze złością.
- Każdy z nas to robił, ale tylko ty rzuciłaś się na niego z pięściami. - stwierdziła Jenny.
- No dalej, mówcie. - tupałam
niecierpliwie nogą.
- Dnia 3 listopada został zaatakowany Zachariasz Smith, sprawców było pięciu, dwóch chłopaków i trójka dziewczyn. Każdy ze czterech sprawców, potraktował go lekkim zaklęciem, jednak jedna ze sprawczyń, jak już wspominałam z pięściami rzuciła się na biednego chłopaka, musiał ją odciągnąć Noel. Zachariasz żyje, ale ma się niedobrze. - oznajmiła głosem komentatora Arachne.
- Coś czuję, że wygląda fatalnie.  Prawdopodobnie Wasz atak może przeżył, ale  gorzej z nim  po ataku Smoczusia. Muszę się z wami pożegnać. Żółwik. - każdy wyciągnął pięść i przybiliśmy sobie "żółwika". Każdy poszedł w swoją stronę. A ja wreszcie weszłam do pokoju wspólnego. Usiadłam na żółtej, miękkiej kanapie, nie poczułam, że ktoś siedzi obok mnie.
- Cześć Eloise.
- Cześć Zachariaszu. Jak się czujesz?
- Ja powinienem się ciebie o to zapytać.  A więc co u ciebie?. Chłopak miał siniaka pod okiem i rozciętą wargę.
- Nie jest źle. Przyznam szczerze wyglądasz fatalnie. - powiedziałam zdenerwowanym  tonem.
- Zauważyłem. Jakoś przeżyję.  Eloise?
- Tak?
- Chciałem Cię przeprosić.
- Zmusili cię do tego?
- Nie, ale ich lekcja dała mi do myślenia. Ale nigdy więcej nie chcę dostać od Smoczusia.
- Może Rubi jest agresywna, ale jest nadal moją przyjaciółką. Ja też chciałabym Ciebie przeprosić. Głównie to z mojej winy jesteś poszkodowany.
- Skoro oboje przepraszamy siebie, więc jak będzie zgoda? - powiedział, uśmiechając i wyciągając rękę w moją stronę.
- Zgoda. - uścisneliśmy sobie dłonie. Widziałeś Susan i Hannę?
-  Susan pewnie jest w dormitorium, a Hannę widziałem jak szła na spotkanie , pewnie z Seamusem. Do zobaczenia na lunchu. -powiedział z zamyśloną miną i wyszedł.
- Do zobaczenia. - powiedziałam , ale on tego nie usłyszał.
Otworzyłam wieko od beczki, przecisnęłam się przez tunel, a po chwili znajdowałam się przed drzwiami do dormitorium. W środku  na  łóżku siedziała  naburmuszona Susan.
- Co się stało? Czemu jesteś taka zła? - zapytałam , siadając na przeciwnym łóżku.
-Nie jestem zła tylko... mam zły humor. A co do pierwszego pytania, nadal jestem zawstydzona. Po co ja czytałam ten list? - ukryła głowę w kolanach.
- Jaki list?
- Mamy Erniego. On nie wie, że ja wiem.
- Ale skąd ty go masz Susan?
- Mam..go od sowy..znaczy jego sowy ..
- Do rzeczy  Susan .
- Przeczytałam list, który był adresowany do Erniego i ja go przeczytałam, ponieważ sowa się pomyliła. I ..
- I czego się dowiedziałaś?
- Że jego rodzice się rozwodzą.-powiedziała załamanym tonem.
- Su, to  jest tragiczne. Musisz mu  powiedzieć, to co mi .
- A jak się obrazi? A co jak pomyśli, że zrobiłam to specjalnie? - coraz bardziej histeryzowała.
- Przecież znamy Erniego, przyjaźnimy się z nim, więc postarasz się mu wyjaśnić sytuację i przyznasz się do błędu.
- Masz rację. Dzięki Eloise  - powiedziała uspokojona.
- Nie ma sprawy. A teraz chodźmy na lunch. Jedzenie czeka.
Wyszłyśmy z dormitorium i powoli zbliżałyśmy się do  Wielkiej Sali  , Susan próbowała udawać odważną , ale wiem, że w głębi duszy się bała jak zareaguje Ernie. Usiadłam obok Hanny, a Susan obok Erniego.
- To będzie trudna rozmowa dla nich. - stwierdziłam.
- Masz rację- odezwała się Hanna.
***********************************
Hej, przybywam z nowym rozdziałem :). Następny będzie gryfoński, a po nim będzie już z perspektywy Eloise. Liczę, że wam się podoba. :)
Pozdrawiam
PS, Zapomniałam dodać, że blog ma już pół roku. YEY !:)
Queen OF Fog

sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 13 - Quidditch, książki i krew, czyli niecodzienny dzień z życia Krukona

*Listopad . Perspektywa Simona *
Minął październik, a nadszedł listopad- czyli sezon Quidditcha. Podczas tego czasu odbyły się cztery spotkania GD. 
- Simon, Simon!- usłyszałem wołanie.
Proszę, aby to nie była ona, może to być nawet Arachne byle nie ona ..
- O tutaj jesteś, szukałam Cię wszędzie- powiedziała Lavender swoim słodkim głosem.  Czyli jednak ona .
- Masz mnie. Znalazłaś, więc..
- Poszedłbyś ze mną na mecz quidditcha?
- Przykro mi, ale nie mogę, jestem zajęty.
- A co będziesz robił? - przyglądała się mi z zaciekawieniem.
- Sądzę, że nie powinno to Cię interesować. Ale dzięki za zaproszenie . - powiedziałem, rzucając jej przepraszające spojrzenie i odszedłem.
Poszedłem na śniadanie do Wielkiej Sali, usiadłem pomiędzy Ryanem a Evanem, moimi znajomymi z dormitorium. Nie działo się nic ciekawego, aż do czasu. . Wszystkie oczy zwróciły się w stronę stołu Puchonów, bo właśnie tam mojej siostrze leciała krew z nosa, najpierw małe ilości krwi, a potem zaczęły się lać jej strumienie . Wstając od stołu, podbiegłem do Eloise, złapałem ją za rękę i ciągnęłem ją w stronę wyjścia. Profesorowie biegli w naszą stronę, ale dałem im znak ręką, że dam sobie radę. Każdy patrzył się na tą niecodzienną sytuację ze zdumieniem.
- KTOKOLWIEK TO ZROBIŁ, POMAMIĘTA MNIE I SIMONA! - krzyknęła Arachne ze złowrogą miną.
- A NAS RAZEM Z NIMI- dodał Noel i reszta osób, pośród nich byli Rubi,  Jenny, Harry, Ron,  Hermiona i Aaron. Ślizgoni patrzyli na te sytuację z głupimi uśmiechami.
Właśnie ta grupa osób szła za nami, aż do skrzydła szpitalnego, Madame Pomfrey patrzyła z przerażeniem na Eloise, która była blada jak ściana. Kazała nam wyjść i czekać, bo tylko to nam pozostało.
- Wiem, że to taki dziwnym moment i szczerze was za to przepraszam Arachne i Simonie, ale skoro tutaj są osoby z GD  to wiecie , dostaniecie je wcześniej . Chciałam wam przekazać monety na których będzie się aktualizowała data spotkania. Rzucone jest na nie zaklęcie Proteusza, kiedy będzie spotkanie, poczujecie ciężar monety w kieszeni. Podała nam wszystkim fałszywe galeony, które  wszyscy pochowali do kieszeni.
- Dziękujemy Hermiono. - powiedziałem, próbując mieć uśmiech na twarzy, ale jakoś mi nie wyszło. Reszta również przyłączyła się podziękowań. Hermiona machnęła ręką, co oznaczało nie ma za co.
- A kiedy następne? - zapytała Jenny.
- Poczujecie na galeonie- odpowiedział za Hermionę Harry.
Czekaliśmy w milczeniu, zapomniałem o pewnej ważnej rzeczy.
- Arachne, zapomnieliśmy, wysłać list do taty . Trzeba go powiadomić. - odezwałem się.
- To ja pójdę napisać list i wysłać go Silasem, a ty tu siedź i czekaj. - rozkazała czarnowłosa i pobiegła, a za nią  Aaron.
Po 20 minutach wrócili . Arachne oświadczyła, że wysłała list i wystarczy czekać na odpowiedź. Około 12 zawitał do Hogwartu nasz tata, skoro list został wysłany koło godziny 10 , to miał tylko dwie godziny na dotarcie tutaj.
- Tato.. - zaczęła Arachne
- Witajcie. - przywitał się z każdym.
A wy wszyscy tutaj? Dziękuję za troskę, ale niektórzy mogę już iść jeśli chcą. Podszedł do  nas  i przytulił.
- Dziękujemy, ale zostaniemy. - powiedział Noel. Charlie, nie przejmując się odpowiedzią, otworzył drzwi. Eloise leżała na łóżku, patrzyła się w sufit, podeszliśmy do niej.
- Witaj, córeczko . - tata pochylił się i pocałował ją w czoło. Jak się czujesz?
- Bywało gorzej.  Pani Pomfrey, powstrzymała krwotok, jakimś silnym zaklęciem. A wy czemu nie na meczu?
- Ty jesteś ważniejsza od meczu, jesteśmy  twoimi przyjaciółmi więc zostajemy.-stwierdził Noel. Wiesz już kto to zrobił?
- Podejrzewam pewną osobę , ale nie chcę nikogo niesłusznie oskarżać.
- Eloise powiesz wreszcie o kogo chodzi? - zapytałem.  Tata poszedł porozmawiać z Madame Pomfrey.
- To było rok temu.. Zachariasz zaczął mnie adorować, ale ja go odtrącałam i .. myślę, że to przez to się teraz na mnie mści. - wyjąkała. A teraz już sio na mecz. - uśmiechnęła się.
- Ale ... - zaczął Harry.
- Madame Pomfrey, powiedziała, że wyjdziesz dopiero wieczorem.
- Wieczorem, dlaczego wtedy? - zapytała Rubi.
- Eloise musi zostać jeszcze na obserwacji. - powiadomił Charlie .
Eloise nas wygoniła, więc każdy rozszedł się w swoje strony, ja wracałem właśnie do dormitorium . W pokoju wspólnym spotkałem Ryana i Evana.
- Siema,  a wy czemu nie na meczu? -zapytałem.
- Czekaliśmy na innych ..- zaczął Evan.
- Ale sobie poszli. - dokończył Ryan. Więc, zostałeś tylko ty. Idziemy?
- Poczekajcie, muszę coś wziąć z dormitorium. -pobiegłem, wyciągając z kufra żelki i książkę, którą schowałem ją do bluzy.
- Możemy już iść-oświadczyłem
Po chwili, gdy stadion się zbliżał, ja odczywałem chęć ucieczki, niezbyt lubię quidditcha. Więc dlaczego poszedłem na mecz? Wciąż pozostanie to dla mnie zagadką . Gdy chłopaki szli, ja zostałem w tyle, próbując sposobu ucieczki, ale się nie udało.
- Nie  z nami te żarty kolego. -powiedział Ryan. Z kieszeni wypadły mi żelki, co zauważyli chłopacy szybko je podniosłem i otworzyłem.
- Nie podzielisz się? - zapytał Ryan.
- Przykro mi, ale nie. - roześmiałem się.
- Będziesz SS . - powiedział Evan z udawanym oburzeniem.
- SS , czyli kim?
- Samolubnym Simonem,   albo jeśli zechcesz możesz zostać Super Simonem, tylko ..
- Tylko co?
- Podziel się żelkami. - Ryan zrobił błagającą minę.
- No dobra, wzieliście mnie na litość. Proszę- podałem im paczkę z żelkami.
- Dziękujemy, a co do wzięcia na litość od początku nam oto chodziło. - roześmiał się Evan.
- No to skoro już wszystko wyjaśnione, to idziemy znaleźć sobie miejsca.  - westchnął Ryan.
Szliśmy, wspinaliśmy się po schodach, a wreszcie dotarliśmy na trybuny Ravenclawu.
Ryan usiadł obok Nellie-swojej dziewczyny, Evan zaraz obok Jenny, a ja obok niego.
- Długo wam zajęło dotarcie tutaj . Zgubiliście się czy pomyliliście drogi? - zapytała Jenny .
- Mieliśmy małe problemy, ale jak widać dotarliśmy. Tęskniłaś? - wyjaśnił Evan.
- Bardzo. - mruknęła sarkastycznie.
Zastanawiałam się, gdzie jesteście. Nie zawiedliście mnie .
- Punktualność to nasze drugie imię. - powiedzieliśmy we dwoje.
- Tak, a myślałam, że twoje drugie imię Evanie to Henry, a twoje Simon to Nico.
- Przestań Jen.
- Co Luna ma na głowie? - zapytałem, zmieniając temat.
- A co widzisz? - odpowiedział Evan.
-  No lwa.
- No to ona ma na głowie lwa, czyli  kibicuje Gryfonom tak samo jak ja, a ty komu?
- Sam nie wiem.
- Możecie się zamknąć, mecz się zaczyna. - uciszyła nas Jenny.
- Jen, jak zwykle miła.
- Dla ciebie zawsze Evan.
Z szatni wyszli Gryfoni i Ślizgoni. Kapitanowie  Angelina Johnson z Gryffindoru i Montague ze Slytherinu uścisnęli sobie niechętnie dłonie.
- Na miotły ... -   powiedziała pani Hooch i w tym momencie wetknęła gwizdek w usta i zagwizdała. Uwolniono piłki i czternastu graczy wzbiło się w powietrze. Ron poleciał do pętli bramkowych, a szukający rozglądali się za złotym zniczem.
- Teraz kafla ma Johnson, tak, Johnson, cóż za gracz z tej dziewczyny, powtarzam to od lat, ale ona wciąż nie chce ze mną chodzić...
- JORDAN- chociaż trybuny Krukonów są bardzo oddalone od trybunów komentatora i nauczycieli, można było usłyszeć krzyk profesor McGonagall. Trybuny rozbrzmiewały  od śmiechu.
-  To fakt, pani profesor, staram się ubarwić relację.. teraz minęła Warringtona, ograła Montague'a ... oj! ... Crabbe trafił ją z tyłu tłuczkiem...  - na naszych ustach pojawił się zniesmaczony uśmiech,  wyobrażając sobie  jej ból.  Montague przejmuje kafla- Lee komentował dalej. Montague nabiera wysokości iiii... tak, to George Weasley odbił celnie tłuczka, który trafił Montague ' a ... Montague wypuszcza kafla, chwyta go Katie Bell z Gryffindoru podaje Alicji Spinnet, a ona już z nim ucieka. Głos Jordana można było słychać po stadionie, ale tłum wył, gwizdał, śpiewał, że ledwie coś usłyszeliśmy.
- ... ogrywa Warrintgtona, wspaniały unik przed tłuczkiem... zaledwie o włos, Alicjo ... widzowie to uwielbiają ... tylko ich posłuchajcie... zaraz, co oni śpiewają?
Sektor Ślizgonów zaczął śpiewać, oczywiście Arachne i Aaron nie śpiewali, ale treść pieśni nam się nie spodobała:
Weasley wciąż puszcza gole,
Oczy ma pełne łez,
Kapelusz zjadły mu mole,
On naszym królem jest !
Weasleya ród ze śmietnika,
I tam jest jego kres,
Przed kaflem zawsze umyka,
On naszym królem jest!
Z sektorów Puchonów, Gryfonów i Krukonów i dwójki Ślizgonów  rozległy się sprzeciwy i gwizdy niechęci.
Minęła godzina, parę osób oberwało i kafel był odbierany z rąk do rąk, tłuczek latał to od jednej osoby do drugiej. Ron nie obronił strzału, po czym rozległ się bis pieśni, podczas, której zirytowana Arachne popchnęła pierwszoroczniaka obok niej siedzącego, który zapewne fałszował lub wkurzył ją swoim byciem.
Pół godziny później mecz się skończył , a Potter dostał tłuczkiem od Crabbe'a, ale złapał złotego znicza i wygrali Gryfoni .
Zabrali go do skrzydła szpitalnego. Inni poszli za Gryfonami, którzy go nieśli.  My wróciliśmy  sami ze stadionu ja, Jenny i Evan. Wyciągnąłem książkę z kieszeni kurtki i zacząłem ją czytać.  Gdy czytałem, poczułem,  że wysuwa mi się z ręki, chciałem ją złapać, ale była zapewne pod zaklęciem Wingardium Leviosa .
- Kto to zrobił? - zapytałem . Jenny schowała ręce za siebie, a Evan patrzył w niebo .
- Jenny? - blondyn wskazywał na nią palcem.
- Tak?
- Ty ją zabrałaś?
- No dobra, tak to ja . - opuściła głowę. Chciałam wiedzieć co czytasz?
- A nie mogłaś grzecznie zapytać?
- Nie..
- Chcecie usłyszeć pewne powiedzenie? - zapytał Evan.
- No ok, to powiedz. - powiedziałem
- Zabierz Krukonowi książkę, a on będzie zły. - powiedział  zielonooki blondyn z rozbawieniem.
- Akurat w tym przypadku, brzmi to troszkę inaczej. Zabierz Simonowi książkę, a on będzie zły. - poprawiła go Jenny. - zaśmiali się razem.
- Właściwie to całkiem zabawne, ale zabrałaś mi książkę. Jestem, zły . Proszę oddaj mi książkę. - podsumowałem, wyciągając rękę po moją rzecz, którą trzymała Jenny.
- Proszę- powiedziała, oddając ją . A chcesz spojler?
- Nie , nie chcę.
- A to ci powiem ,Leroy umrze.
- Nie, przecież to moja ulubiona postać. Jen jesteś wredna.
- Chciałam, żebyś się na to przygotował. - wzruszyła ramionami.
Doszliśmy do kołatki w milczeniu.
Zapukałem kołatką, a ona zadała pytanie.
- Zniknie, gdy powie się jej nazwę?
- Cisza. - odpowiedziałem. Drzwi roztąpiły się i ukazały w całości pokój wspólny. Siedzieliśmy aż do dziesiątej, czytając książki i odrabiając lekcje. Pożegnaliśmy się  Jenny poszła do dormitorium dziewczyn, a my z Evanem skierowaliśmy w stronę dormitorium chłopców. Kładąc głowę na poduszkę od razu zasnąłem.
************
Witam , rozdział tak trochę krukoński :). Mam nadzieję, że się podoba. Pozdrawiam. :)
Queen OF Fog

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Rozdział 12 - Dekret i pierwsze spotkanie Gwardii Dumbledore ' a

Z dedykacją dla wszystkich moich czytelników i przyjaciół . * Sobota . Perspektywa Eloise.*
Wstając z łóżka, wciąż rozmyślałam o liście, który leżał na mojej szafce nocnej, w nocy czytałam go dwa razy . Ta osoba pisała, że niedługo się z nami spotka i się zobaczymy. Byłam przerażona, a jednocześnie podekscytowana. Nie rozmyślając już o liście,  ubrałam się i wyszłam z dormitorium. Miałam już wchodzić do Wielkiej Sali, lecz zastanowiło mnie zbiorowisko ludzi przy wejściu.
- Co tam się dzieje? -zapytałam Rubi
- Chodź a się dowiesz- odpowiedziała, rozpychając ludzi, gestem ręki przywołała mnie.
Dekret Edukacyjny Numer Dwadzieścia Cztery. - odczytałam .
- Co to ma w ogóle znaczyć? - pytałam coraz bardziej zdziwiona . Dekret zawierał treść, że nie można tworzyć wszelkich grup i stowarzyszeń bez zgody Umbridge.
- A to co widzisz. A teraz pomyśl o Umbridge i o GD- szeptał mi na ucho Noel.
- Nie . To nie może być prawda.
- Spokojnie Eloise, dekretów pewnie jeszcze przybędzie. - powiedziała Jenny, poklepując mnie po ramieniu.
- Wcale mnie tym nie pocieszyłaś, ale masz rację ich jeszcze przybędzie.
- A co to?  - zapytała  Arachne, podchodząc z Aaronem.
- Dekret , Arachne-stwierdził Aaron opierając głowę na jej ramieniu. Ona poczochrała mu włosy i odeszli tak szybko jak przyszli.
- To było dziwne- odezwał się Harry.
-Mnie tutaj nic nie zdziwi- powiedział Simon odchodząc razem Jenny w kierunku Wielkiej Sali.
- Chodźmy do Wielkiej Sali, później o tym pomyślimy-odezwała się Hermiona, otwierając drzwi.
Wielka Sala, posiłki, lekcje i prace domowe- tak mijały tygodnie. Umbridge na lekcjach i te jej rozmowy.
Urodziny taty były 6 października, wysłaliśmy mu sowią pocztą książkę kucharską, aby w końcu nauczył się gotować, nie to, że nie umie, ale jego potrawy są ..niesmaczne.
   Przyszedł tak długo wyczekiwany dzień , spotkanie Gwardii. Szłyśmy z Susan i Hanną do pokoju wspólnego, lecz zatrzymał nas Seamus i poinformował o spotkaniu i o miejscu w którym ono się odbywa . Oczywiście Hanna i Seamus się całowali co było trochę zbyt ochydne dla mnie. Susan nie zwracała na mnie uwagi i pobiegła szybko zostawiając mnie w tyle. Po 10 minutach, gdy byłam już na siódmym piętrze, spotkałam Jenny, Rubi i Noela.  
- Co to za dziwna mina Eloise? Powinnaś się cieszyć, jest taki piękny wieczór.- odezwał się Noel
- Żaden wieczór i dzień  nie jest piękny odkąd jest tu Umbridge . Widziałam coś czego wolałabym uniknąć .
- A co takiego widziałaś? - zapytała Jenny.
- Całujących się Seamus i Hannę. Ach ta miłość. - westchnęłam
- Normalne jest to, że się całują skoro są parą. Wiele jest par w Hogwarcie, o których nie wiecie . - powiedział Noel.
- Na przykład? Konkrety-odezwała się Rubi.
- Przykładem pary o której nie wiecie jestem ja i Mia. Noel i Mia, brunet o brązowych oczach i dziewczyna podobna do lalki Barbie . Współczuję mu, Mia chodziła z prawie każdym chłopakiem w Hogwarcie.
- Serio Noel, czemu nam nie powiedziałeś? - Jenny zrobiła udawaną smutną minę.
- Tak jakoś wyszło. - zrobił zmieszaną minę.
- Musimy się zaszczepić przeciwko miłości. - powiedziałam z rozbawioną miną.
- Miłość to choroba - Rubi pokręciła  głową.
- To kiedy idziemy do pani Pomfrey?- zapytała Jenny.
Doszliśmy na spotkanie,  Arachne z Aaronem już byli,  Simon, Dylan i Veronica i cała reszta.
- Cześć wszystkim, cieszę, że jest nas tak dużo. Możemy zabierzemy się do ćwiczeń? Na początku będziemy ćwiczyć zaklęcie rozbrajające Expeliarmus. No to dobieramy się w pary i ćwiczymy- powiedział Harry. Więc zrobiliśmy jak nam kazał. Hanna ćwiczyła z Seamusem, Susan z Ernie, Luna z Nevillem, Justyn z Lavender, Rubi z Jenny, Arachne z Aaronem. Reszta już się podzieliła zostaliśmy tylko ja, Simon i Noel.
- Simon, chodź poćwiczymy .
- Ok- uśmiechnął się delikatnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Expeliarmus- rzucił zaklęcie w moją stronę,  zrobiłam unik.
- Expeliarmus. - wysłałam w jego stronę zaklęcie, gdy on się odwrócił, jego różdżka powędrowała do mnie .
- Ej, to było niespodziewane. Ja się odwróciłem. -powiedział ze zbolałą miną. Odrzuciłam mu różdżkę, rzucając  mu ją
- Pierwsza zasada Eloise brzmi: Zawsze spodziewaj się niespodziewanego. - zaśmiałam się. Rozejrzałam się Arachne rozbroiła Aarona, Dylan Veronice- na jego twarzy gościł półuśmiech . Noel z Harrym walczyli na tym samym poziomie, obaj byli dobrzy w pojedynkowaniu się i w quidditchu. Najciekawsza była walka Rubi i Jenny, rudowłosa posłała zaklęcie w stronę Krukonki, jej różdżka poleciała w stronę rudej, Jenny uśmiechnęła się bezsilnie.  Rubi oddała jej broń, lecz Jenny jej nie złapała, a różdżka wylądowała obok mnie i rzuciłam ją do niej. Podczas gdy rudowłosa gryfonka skakała z radości, Krukonka rzuciła zaklęcie, odbierając Rubi różdżkę. Nie patrząc już na ich walkę,  poczułam na sobie zaklęcie. Odepchnęło mnie i wpadłam na ścianę.
- Eloise, wszystko w porządku? -zapytał przerażony Simon. Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
- Jest Ok. Czyli jednak zastosowałeś się do mojej zasady .- powiedziałam, łapiąc się za szczękę.
- Hej Harry! Sprawdzałeś czas? - krzyknęła Hermiona.
- Jest dziesięć po dziewiątej. Zbieramy się. Wszyscy zaczęli już wychodzić.
- Dobra robota Simonie, ale nie musiałeś rzucać we mnie tak mocnym zaklęciem . - powiedziałam
- Ale to nie ja- Simon zrobił zdziwioną minę.
- Czyli jak nie ty  to? - na moich ustach pojawiła  się przerażona mina.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Witam, witam i o zdrowie pytam. Tak to ja :) i nowy rozdział . Chciałabym podziękować za miłe komentarze, za to, że to czytacie i za.. to ,że jesteście.  :)  Zapomniałabym,że dzisiaj ma urodziny jedna z moich przyjaciółek: ,,Wszystkiego najlepszego  Gabi :). 
Komentujesz=Motywujesz
Pozdrawiam :P

środa, 13 kwietnia 2016

Bonus na 1530 wyświetleń- Przeszłość czy teraźniejszość?

Siedział w fotelu i wspominał, wszystkie lata przeszłe. Rozmyślał o jej słowach : 'kiedyś wrócę'. Cofał się do tamtych czasów, gdy nie było jeszcze dzieci. Gdy ludzie, nie walczyli między sobą, ale wszystko się zmieniło . Wspominał Corinne, jej uśmiech i gesty. Czekał na nią już tyle lat. Nigdy nie mówił
swoim dzieciom, że mają ciocię Alice- siostrę Corinne, która miała syna Jacoba i męża Jaspera. Z tego co wiedział, mieszkali w Japonii. Sam się zastanawiał, dlaczego im  nie powiedział. Jacob był w wieku Eloise.
   Wstał, ubrał się w kurtkę i wyszedł, zamykając drzwi. Postanowił odwiedzić rodziców, chociaż był u nich tydzień temu. Po godzinie jazdy dotarł, patrzył na dom w którym się wychował i spędził dzieciństwo. Dom pokryty słoneczną barwą żółtego z czarnym dachem, był chyba najprzyjaźniejszym domem w tej dzielnicy, zabierał tu Eloise nie raz. Podszedł i zadzwonił do drzwi, a w nich stała Olivia- jego wiecznie uśmiechnięta mama, chociaż zmarszczki były na jej twarzy, ona wciąż wyglądała pięknie, dawne pokryte brązem włosy przysłaniała śnieżna biel,  w jej błękitnych oczach czaiła się radość.
- Witaj synku! - kobieta wyściskała swojego syna i wpuściła go do środka . Po chwili z salonu wyszedł Bradley- jego ojciec, również pokryty zmarszczkami i włosy tak samo były  pokryte bielą, dawniej przystojny blondyn o zielonych oczach, teraz staruszek. Gestem zaprosił go do salonu, usiedli na pomarańczowej kanapie w beżowym pokoju.
- Ona wróciła- oświadczył Charlie.
-  Dobrze, wiesz co teraz będzie, chciała odbudować relację z wami. Musisz jej na to pozwolić. - stwierdziła Olivia.
- Wysłała listy do dzieci i do mnie również. Chce się ze mną spotkać.
-Powinieneś dać jej szansę to wytłumaczyć, oczywiście nie usprawiedliwiam jej. Dzieci muszą mieć też matkę. - powiedział Bradley
- Dziękuję wam za wasze rady. - uśmiechnął się przyjaźnie.  Będę już leciał. Pa mamo . Pa tato- uściskał dwójkę rodziców. Wyszedł i wsiadł do swojego samochodu, odpalił silnik i ruszył do kawiarnii Coffee Time. Kawiarnia znajdowała pomiędzy kwiaciarnią a sklepem. Po drodze kupił purpurowe róże. Był na miejscu przed czasem, gdy wchodził zabrzęczał dzwonek przy drzwiach, ludzie się na niego spojrzeli i zaraz się odwrócili, uznając, że nie jest kimś wartym uwagi. Wypatrzył stolik w rogu kawiarenki, po chwili usiadł i spojrzał na zegarek- była za dziesięć trzecia , umówili się na trzecią , podeszła do niego kelnerka, zamówił dwa cappuccino. Delektował się smakiem kawy, gdy do kawiarni weszła ona, czarne włosy były potargane, a jej szare oczy patrzyły się tylko na niego.
- Witaj Charlie. - uśmiechnęła się i usiadła naprzeciw niego.
-Witaj Corinne . Dawno się nie widzieliśmy.
- Dziękuję za kawę. Masz rację dawno, musimy sobie wszystko wyjaśnić.
- Gdzie byłaś przez tyle czasu? Co się z tobą działo? Czemu nas zostawiłaś? - pytał.
- Charlie, spokojnie już wyjaśniam. Wszystko zaczyna się po naszym ślubie w 1978 roku w listopadzie, gdy byłam w ciąży z Arachne i Simonem. Dostałam list od Bena w  którym prosił mnie o pomoc, niestety mu odmówiłam. Potem wiesz jak było, urodzili się Simon i Arachne . Potem święta, i ciąża z Eloise. Po narodzinach Eloise, dostałam kolejny list od Bena z prosbą o pomoc. Byłam w rozterce, nie wiedziałam kogo wybrać ciebie i dzieci czy przyjaciela. Szantażował mnie, że tobie powie..
- Ale o czym?
- Że Ciebie zdradziłam z mugolem. Charlie, przepraszam, ja byłam wtedy w depresji po porodach.
- To Ciebie, nie tłumaczy Corinne. Kochałem cię, a ty mnie zdradziłaś. Wyjechałaś by  to ukryć, zostawiłaś mnie bez wyjaśnienia. Arachne i Simon oddałaś do swoich rodziców, tęskniłem za nimi,  jedyne co zrobiłaś dobrze w tej sytuacji to, że mi zostawiłaś Eloise. Myślałem, że się poddam, ale postanowiłem, że nasza córka będzie miała wspaniałe dzieciństwo bez matki. - zakończył zdeterminowanym głosem.
- Charlie, co u naszych dzieci? Kiedy się z nimi zobaczę? - zapytała z płaczem.
- Nie wiem, ale sądzę, że nieprędko będziesz musiała, powtórzyć im to co mi powiedziałaś.
- One mi tego nie wybaczą. Co ja mam zrobić Charlie? - patrzyła na niego smutnym wzrokiem.
- Weź choć raz odpowiedzialność za to co zrobiłaś. Jedyne co mi przychodzi na myśl, to, żebyś przyjechała do nas na święta i ich zobaczyła. A i nie zapomnij, napisać do swoich rodziców i siostry, aby spędzili z nami święta. - uśmiechnął się do niej, a ona go odzajemniła.
- Dziękuję Ci Charlie.
Rozmawiali długo, lecz nastał wieczór i musieli się pożegnać. Corinne wróciła do swojego mieszkania, a Charlie do domu.
****************************
Witam, wszystkich :) Co tam u was  słychać? :) Podoba mi się ten bonusik, a wam? Niedługo już kolejny rozdział.
Komentujesz = Motywujesz :P
Ps. Na początku jest zdjęcie Charlie'go , a potem na dole Corinne ;P
Pozdrawiam ;)

niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 11 - Krzyki, szepty,nimfy, czyli dzień z życia Ślizgonki

*Dzień po spotkaniu Gwardii *. Wróciliśmy z Aaronem po spotkaniu do lochów. Położyłam się spać, lecz nie dane było mi pospać.  Około godziny piątej, obudził mnie wrzask.
- Co się drzesz dziewczyno? Ludzie chcą pospać.
Inne współlokatatorki spały jak kamień.
- Czy ty wiesz co się stało? - Caroline mówiła rozhisteryzowanym głosem.
- Nie, nie wiem, ale możesz mi to wytłumaczyć. - warknęłam .
- Czy ty wiesz, że tutaj jest pająk?
- Nie wiedziałam . Czy ty w ogóle myślisz? Budzić ludzi o 5 rano? Jakbyś wiedziała. ..
- Wiesz kogo to pająk? - przerwała mi .
- Pomyśl, nic ci się nie stanie.  Chyba ci mózg nie wyparował-odpowiedziałam złośliwie.
- On..ten.. pająk.. Jest twój?
- Brawo 5 punktów dla Slytherinu . Tak jest mój. A i on ma imię ..
- Jakie? Czy pająk może mieć imię? - znów przerwała.
- Ignor. Mój może mieć- wyszłam, szybko się ubierając, nie chcąc z nią rozmawiać i wyszłam z dormitorium trzaskając drzwiami. Gdy wychodziłam z pokoju wspólnego, wpadłam na Aarona. Wiele dziewczyn się za  nim uganiało, może ze względu urody,  może z charakteru . Aaron jest ciemnowłosym blondynem z granatowymi oczami .
- A gdzie się wybierasz o tak wczesnej porze o ..- spojrzał na zegarek- szóstej w niedzielę?
-  Nie ważne-powiedziałam, próbując go ominąć.
- Arachne, powiedz , co się stało?
- Caroline, obudziła mnie o 5 rano i nie dała mi się wyspać. Krzyczała, że w pokoju jest pająk, nie rozumiem jak można się bać pająków?
- Nie wiem niekażdy człowiek lubi pająki, na przykład twoja siostra Eloise ich  nienawidzi. Chodźmy na błonia. - zaproponował
Doszliśmy i usiedliśmy pod wielkim bukiem nad brzegiem jeziora.
- Arachne?
- Tak?
- Yhm.. no nie wiem jak zacząć
- Dajesz Aaron .
- Mam dziewczynę. - powiedział, opierając głowę o kolana.
- A kim ona jest?- zapytałam z ciekawością.
- Powinnaś się domyślić . To ona....
- Czekaj, czy ty mi chcesz właśnie powiedzieć, że twoją dziewczyną jest Caroline?
- Tak jakbyś zgadła- powiedział z zakłopotaniem .
- Gratulacje. To w takim razie jaki jest twój problem?
- Chodzimy ze sobą od tygodnia, ale ona jest strasznie o mnie zazdrosna.
Gdziekolwiek idę gdzieś z jakąś koleżanką, ona mnie śledzi i krzyczy na mnie. Potem ucieka i mówi, że jej nie kocham.
- Nie wiem co ci poradzić przyjacielu, nigdy nie byłam w związku. Więc chodźmy. ...
- Gdzie chcecie iść? - odezwał się głos zza naszych pleców.  No , no Arachne, gdzie ty sobie robisz schadzki?
- Tam gdzie mi się podoba Simonie . A poza tym to przyjacielskie spotkanie.- wyjaśniłam mojemu bratu.
- Przyjacielskie spotkanie o godzinie ósmej?  Dziwne . Lepiej się pośpieszcie, bo się spóźnicie na śniadanie. No to narka- powiedział i odszedł.
- Dziwne,  twój brat wstaje tak wcześnie? A tak w ogóle co on tutaj robił?
- Ty go naprawdę nie znasz . Jak chodziliśmy do szkoły we Francji to się spóźniał, pewnie dlatego, że nimfy śpiewały zawsze o siódmej i on ich nie lubił, ale one go tak. Więc pewnego razu przyszedł o ósmej, spodziewając się, że ich nie będzie, ale one go zaskoczyły, zaśpiewały specjalnie dla niego, lecz  biedny chłopak się zdenerwował i wyszedł.
- To czemu go nie ostrzegłaś przed nimi?  - zapytał blondyn.
- Jest wiele powodów.
- A poprzednie pytania?
- Wstaje  wcześnie, bo poprostu lubi i ma nauczkę, żeby się nie spóźniać. A co on tutaj robił, to nie wiem. Simon chodzi własnymi ścieżkami. Biegliśmy szybko na śniadanie, otworzyliśmy drzwi, o mało kogoś nie uderzając. Usiedliśmy z dala od innych, na uboczu. Miałam sięgnąć po naleśnika, ale niestety rozpoczęła się sowia poczta. Czarna sowa opuściła list na mój talerz i odleciała. Aaron się wyłączył, czyli rozmawiał z Caroline. Zaciekawiona treścią listu, otworzyłam go . A treść brzmiała :
                 Witaj Arachne!
Jak się masz? Jestem dumna, że trafiłaś do Slytherinu. Szkoda, że nie mogę być teraz z wami i powiedzieć wam jaka jestem z was wszystkich dumna. Ale obiecuję wam, że niedługo się razem spotkamy. Gwardia jest świetnym pomysłem
                                            C..
Odwróciłam się Eloise i Simon również czytali listy. Wybiegliśmy z sali.
- Od kogo jest ten list? - zapytałam rodzeństwa
- Chyba listy. My także je dostaliśmy.  - stwierdził Simon
- Czy domyślacie się od kogo one są? - tym razem zapytała Eloise.
- Mam pewne domysły, dwie osoby przychodzą mi na myśl. -odezwałam się po chwili ciszy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, rozdział gotowy i od razu wstawiony. Następny rozdział już z perspektywy Eloise. Ale myślę, że rozdział 13 będzie z kogoś innego perspektywy, pewnie niektórzy się domyślają. :) Komentujesz =Motywujesz Pozdrawiam ;)
Aaron

piątek, 25 marca 2016

Rozdział 10 - Gwardia Dumbledore'a

    Przez kilka dni planowałyśmy naszą akcję. Rubi przekazała list Arachne i się zgodziła go podłożyć Verze . Ślizgonka zapytała, po co to robimy, ale Rubi jakoś sprytnie wyminęła temat, lecz przeczuwałam,że ona się domyśla i dlatego niechętnie dostarczyła naczelnej list. Listy zostały dostarczone i trzeba było tylko czekać do  spotkania Dylana i Veronicy. Jenny zaproponowała abyśmy ich śledzili, ale uznałam, że przyda im się prywatność.  Lekcja Obrony przed Czarną Magią wypadła fatalnie, ponieważ dostałam szlaban za opowiadanie kłamstw i za obrazę nauczyciela. Śmierć Cedrika nie była nieszczęśliwym wypadkiem, mówiłam prawdę i za to dostałam szlaban.
   Szłam sobie spokojnie do dormitorium, byłam już bardzo blisko lecz musiał mnie ktoś zatrzymać, poprawka nie ktoś a ktosie. Odwróciłam się i zobaczyłam biegnących w moją stronę Rubi, Noela, Arachne,  Simona i Jenny .
- Coś się stało? - zapytałam, gdy już dobiegli.
- Umbridge jest okropna- powiedział Noel.
- Zauważyłam to.
- Mieliśmy  Ci coś przekazać- wtrąciła się Arachne.
- Eloise, jak wiesz dzisiaj wybieramy się Hogsmeade . Hermiona razem z Ronem zorganizowali spotkanie osób, którzy chcą się uczyć przydatnych zaklęć do obrony. Prowadził  je będzie Potter. Więc jak idziesz? -zapytała po swym wykładzie Rubi.
- No ok, o której ono będzie? - tym razem ja się zapytałam.
- Właściwie to za 15 minut. Chodźcie- zawołał Simon.
Biegliśmy do Hogsmeade, znając mnie i mojego pecha, potknęłam się o kamień, gdy upadałam ,złapałam Rubi za rękę i obie upadłyśmy na ziemię. Reszta się śmiała, ale zaraz się opamiętali i nam pomogli.
Hogsmeade w porze września było otoczone aurą jesieni, uczniowie ubrani w kurtki zmierzali w różnych kierunkach.  Nasza szóstka  zmierzała w stronę gospody Pod Świńskim Łbem.
Gdy weszliśmy, uczniowie siedzieli już na krzesłach. Rozdzieliliśmy się Arachne siadła obok Aarona- jej przyjaciela z roku, który był także Ślizgonem.
- Cześć wszystkim, nie muszę się wam przedstawiać. Pewnie niektórzy, przyszli się dowiedzieć o szczegółach śmierci Cedrika, niestety ja wam tego nie powiem, nie chce jeszcze raz przez to przechodzić. Więc, jeśli taki jest powód dla ktorego niektórzy tu przyszli, to możecie się rozejść.
- Harry, spokojnie-szepnęła mu Hermiona. Ci którzy tutaj przyszli, zapewne chcą się nauczyć obrony, a nie kitu, który wciska nam Umbridge. Chcemy się uczyć praktyki, a nie teorii.
- Sorry, że przerwę, ale możemy już dojść do sedna.- wtrącił się Simon.
-A no tak- czy chcemy wszyscy nauczyć się czegoś od Harry'ego?- zapytała Hermiona.
Rozległy się pomruki wyrażające zgodę.
- Wspaniale-powiedział Ron . Więc teraz pytanie : jak często mamy się spotykać?
- Uważam, że przynajmniej raz w tygodniu - odezwał się Noel.
- Zaraz- przerwała Angelina . Musimy się upewnić , czy nie będzie kolidowało z treningami quidditcha.
- Z naszymi nie- mruknęła Cho.
- Ani z naszymi- dodał Zachariasz .
- A  ty Smith, skąd możesz wiedzieć skoro nie grasz w quidditcha? -wtrąciłam się.
- Wcisnęli nam nauczyciela w tak beznadziejnym okresie . Kiedy ludzie nie chcą uwierzyć, że Sami- Wiecie- Kto powrócił- powiedział Ernie.
Po wielu dyskusjach na temat Minsterstwa Magii przyszła pora na :
- Jak się będzie nazywać nasza grupa? - spytała Jenny. Trochę to trwało każdy wymyślał szalone nazwy. W końcu Ginny zaproponowała: - Może Gwardia Dumbledore'a?  W skrócie GD
Większość osób wyraziła zgodę.
- To kto się podpisuje?  - zapytał Harry,  biorąc od Hermiony pergamin.
Podpisałam się zaraz po Noelu . Nasza siódemka wyszła.  Arachne z Aaronem poszli do Sklepu Zonka. Jenny z Simonem poszli do księgarni. A ja z Noelem i Rubi skierowaliśmy się w stronę pubu Pod Trzema Miotłami. 
- Wiecie skrót GD może oznaczać co innego- powiedział Noel.
- Na przykład? - zapytała Rubi.
- Grupa Debili- odpowiedziałam .
    Dylan z Verą szli za rękę, po  spotkaniu Gwardii ,udali się do Miodowego Królestwa.
- Rubi , udało nam się- ruda odwróciła się.
- Tak udało nam się- Niech żyje Dylanica w skrócie...
- Dylca- przerwałam jej.
Nasz śmiech rozniosł się echem po całym Hogsmeade, a Noel zdezerientowany, nie wiedział o co chodzi.
*************************************
Hejka czytelnicy. Co tam u was?  Z racji świąt wielkanocnych. Chciałabym wam życzyć Zdrowych, Wesołych Świąt i Miłego Czasu spędzonego z rodziną.   Następny rozdział dopiero po świętach i z perspektywy kogoś innego, nie Eloise. Zapraszam do czytania i komentowania .
Pozdrawiam :)

Theme by Lydia | Land of Grafic